Wpisy autorstwa: T.

Charakterystyka autora dość banalna. Kobieta, która wylewa się sama z siebie i brnie w potoku myśli i uczuć do przodu... czasem odnajduje siebie w dźwiękach, w słowach. Rozczarowana codziennością, od której nie ma ucieczki... Jestem tu, ponieważ wrażliwość jest pulsującą rozkoszą...a osoby w tym projekcie są silnie pulsująca tętnicą i za to im dziękuję.

Real…

Nie pytam o nic, bo widocznie nie chcesz mówić… przekraczam wciąż te same progi, odwracam oczy od tego, czego nie chcę widzieć… uśmiecham się i robię swoje w idiotycznym przeświadczeniu, że jestem w stanie sama zrobić wszystko.
Mówię tylko wtedy, kiedy chcą mnie słuchać… milczę, udaję ślepą…. generalnie….
Dygresja minionych dni… po rozwadze i romantyzmie następuje przełknięcie realiów wraz z kolejna flaszka genialnie wytrawnego wina o szumnej nazwie…
Zresztą.. co za różnica… ważne jest by jakoś to przełknąć… paradoksy buntujące się wewnątrz….
Przyznaję.. przyznaję… niebo jest szare… a codzienność nie do zniesienia… i wcale się nie uśmiecham….

Tytułem powitania….

Obudziła się we mnie stara ja…miewałam wrażenie, że konsumpcjonizm tę część mnie zeżarł do reszty…ze już jej nie odnajdę… Powoli przestawałam się lubić i poznawać…
I wstrząs:
-Masz gmail? Dawaj ! Dawaj fotkę i skrobnij o sobie… Zaczynamy…Jedziemy !!

Jestem więc stara JA.. wstrząśnięta, odkurzona…
Dzień dobry wszystkim :)

zapomnienie….

Wzięłam kilka minut, żeby zatrzeć ślady największej miłości życia…i nie pomaga..kilka minut to za mało, więc biorę kilka dni…z ogromną siłą i wiarą zacieram zapamiętale…
Po kilku dniach wciąż nie czuję zmian…więc chcę jednego: Niech moje słowa wracają do Ciebie, rozpadają się na litery, fruwają dookoła jak piękne motyle, którym zostało ledwie kilka dni życia…a może to muchy, o których pisałeś, które tak Cię irytowały?

Sennie…

Przypilnuj moich snów. Pilnuj by nie śniło mi się, że odchodzisz…
Obejmij mój sen i napełnij go swoim zapachem.
Nie chcę budzić się ze szlochem, zapuchniętymi oczami, bo śniłam, że Twoja ręka dotykała nie mnie a Twoje usta budziły nie moje pocałunki…
Pilnuj moich snów choćbyś był na drugim końcu świata ode mnie…
Swoją silną dłonią trzymaj mnie blisko siebie i nasącz moje sny Twoim ciepłem, siłą i czułością….Pilnuj moich snów….

Kuszenie…

….bo jestem…z premedytacją ubieram wabiące ciuszki…z premedytacją rozpuszczam włosy…z premedytacją nakładam na twarz maskę kuszących kolorów…przesuwam pomadką po ustach, oblizuję je, uśmiecham się…jestem gotowa.
Czuję się wolna.
Wychodzę…znacząc drogę zapachem perfum… z premedytacją w wysokich obcasach…
Widzę spojrzenia, łowię wzrokiem nieszczęśnika…niech będzie najbardziej pewny siebie, niech będzie najbardziej pożądany przez panie…niech będzie łupem, który strącę w przepaść…
Chcę zmrużyć mu oczy, przyspieszyć oddech, odebrać wolną wolę, którą przejmę w całości…
Jest…niech będzie ten…
Łyknął haczyk…wydaje mu się, że mnie zdobywa…
Roztacza chmurę swoich walorów, przechodzi siebie w grze „mała kobietka- rycerz”, wciska we mnie swoje wizje …
Robi mi się nie dobrze…zabieram torebkę i wychodzę…
Wybiega za mną otumaniony, woła…chce wyjaśnień…
Odwracam się znużona: – Nie za wcześnie, kolego?
W domu zapalam świeczkę…zmywam makijaż i myślę, jak łatwi są ci, których wcale nie chcę…i czym się przystroić, żebyś Ty mnie kochał…

Semper in corde meo „Jozin”

Twoje słowa zawierają dużo liter…moje ogrom treści…
Już dawno nauczyłam się Ciebie czytać…nawet to, co ukrywasz między wierszami…
A Ty dopiero odkrywasz, że międzywiersze istnieją…a pomiędzy nimi jestem ja…
Jest taka opowieść, że za każdym razem, gdy się z kimś rozstajesz, zostawiasz u tego kogoś kawałek swojej duszy. A ten ból wyciskający łzy…to jest brak tego kawałka.
Boli, bo jest u kogoś innego.
Czasem widać te kawałki na różnych ludziach, jako takie małe niebieskie światełka.
Kawałki dusz ludzi, którzy Cię kochają…

Torebka…

…bo życie dorosłe jest tak naszpikowane „normalnością”. Dlatego mam tyle torebek a w nich kieszonki i przegródki…jak makijaż, co rano upycham w nich asortyment zasłaniający moje ja. Otoczenie wymusza zachowania a ja jestem dzielnie przygotowana…sumiennie. Nie zaskoczy mnie nic… Uśmiech- proszę bardzo. Szaleństwo…jest i ono. Rozsądek – ależ oczywiście… nooo… i pełno dobrych rad…życzliwych słów. Lojalność, oddanie…wierność… Wszystko jest…
I tylko nie mogę się czasem doczekać, kiedy wrócę do domu…zostawię torebkę w szafie…
Zamknę ją, upchnę i wejdę do pokoju…
Tylko…gdzie ON wtedy jest, kiedy jestem zupełnie bezbronna ?

Fatal Error…

Kiedy nie mogę spać, a jedzenie nie sprawia mi radości, ani zakupy, ani miły uśmiech, a dobre słowo spływa po mnie jak masło po rozgrzanej patelni…
Kiedy nie jestem ani na tak, ani na nie…
Kiedy słowo kochać przestaje mieć znaczenie, bo okazuje się być zbyt irracjonalne i niezrozumiałe a wspomnienia kłują…
Kiedy nie mam ochoty na pasje i spacer nic nie daje…
Kiedy szczerość okazuje się złem ponad wszystko i powodem do zadania ciosu…
Kiedy juz nie wiem ani po co ani dlaczego ani co dalej…..
.. siadam przed komputerem …w domowych dresach…bombardowanie klawiatury trwa długo….myśli zamieniają się w inteligentne linijki, by na końcu wyświetlił się komunikat
FATAL ERROR….

Usprawiedliwienie…?

Wciąż trwająca podróż od stacji tęsknota…. do stacji namiętność…
A po drodze rozmowy pogruchotane totalnie.. przerywane, nerwowe.. nie takie..bo nie pewne, czy zdarzyć się mogą…
I czułość zbyt szybka, szarpana…łapana w locie…
I krzyk.. bo bliskość nigdy nie milknie, ona zawsze pożąda- pragnie oddechu na szyi, dotyku dłoni na nagim ciele, palców wplątanych w potargane włosy, spojrzenia w oczy, szeptu niedozwolonych słów… „kocham,pragnę,uwielbiam”, jęku rozkoszy, zawrotu głowy…rozmazanego makijażu…
Próbuje ułożyć to wszystko we własna odpowiedź i wiem, że łapie chciwie kolejny dzień… kolejny oddech, kolejną ekstazę, kolejne swoje małe szczęście… dotykając delikatnie ledwie opuszkami palców, zapamiętując każde załamanie skóry, każdą delikatność i smak…Ciebie….
Cierpliwie czekam na zryw, na szał.. bo nie chcę więcej umierać na żadnej stacji.. zbyt często i długo umierałam…

Memory..?

Na skraju ust wciąż czuję smak zaparzanych dni, sączę z nich ciepło i lepką namiętność…napawam się smakiem, zamykam oczy i drżę ze strachu…

BTW. „Czasy… „

Pijany pokój.. pijane łóżko.. pijane myśli..
Znowu nie usnę, bo pojawiła mi się piosenka w głowie…
pijanej…

wiec wstaje pijana szczęściem, które jest takim pijanym szczęściem…
nie w porę?
W pijaną porę…

Poezja pijana..
Nietrzeźwe emocje…
I pijane wspomnienie uśmiechu- ciepłego…

włącz piosenkę, która wypełniła moja pijana głowę przed snem… proszę…

A pan o godzinę pyta?

Godziny zataczają się…ciężko.. jedna po drugiej

Wskazówki? Wskazówki więdną…

Osobowość? Jutro będzie leczyć kaca… moralnego?

Wariatka…

Wariatek się nie kocha – dla nich traci się chwilowo głowę, ponieważ im potrzeba człowieka z nieuleczalną chorobą duszy. Z dokładnie tak samo chorą duszą, jak ich własne. Kogoś, kogo nie będzie odurzał tlen którym oddycha…Ktoś, kto się tym tlenem zachłyśnie i odetchnie głęboko do obłędu…