Wpisy autorstwa: T.

Charakterystyka autora dość banalna. Kobieta, która wylewa się sama z siebie i brnie w potoku myśli i uczuć do przodu... czasem odnajduje siebie w dźwiękach, w słowach. Rozczarowana codziennością, od której nie ma ucieczki... Jestem tu, ponieważ wrażliwość jest pulsującą rozkoszą...a osoby w tym projekcie są silnie pulsująca tętnicą i za to im dziękuję.

Bumerang…

Przechodzę drzwiami zmysłów…drzwiami instynktów, które tak bardzo dają wrażenie realności…
Rzucam bumerang słów, czekając aż wybuchnie kolorami, uwolni od strachu, zaspanych emocji…
Aż wróci pełen siły na normalności z niezwykłością bym z pełnym otwarciem mogła przysięgać szczęście do ostatniego kieliszka, obiecać wszechświat…ale on tylko podcina mi nogi, zamyka bólem oczy, wyciska łzy…pozostawiając cierpki smak w ustach, od którego ślepnę widząc obraz z kolorowych snów….

Oni….

W tym tańcu  była prawda, gdy nie skrępowanymi ruchami, jak intymnym szeptem zapraszali się wzajemnie do miłosnej wibracji …Od początku, od zawsze… zawsze…

Gra świateł w jej oczach….błysk w Jego oczach… nieprzyzwoicie rozszerzone źrenice…

Silne ramiona i stopniowo topniejąca w nich Ona…

To pasja , to obietnica zatracenia…to chęć brania i oddania się- esencja zmysłowości…

Dawali się miękko przenikać przez ruch, tej ciepłej fali pragnienia.. i Ona zawsze uciekała w atramentową noc… nie ufając, że to może być prawda…

Nie…

Nie podpisuję dni…  nie podpisuję ich…

Zamykam oczy.. uśmiecham się i pozwalam wciskać mi w dłonie małe chmurki…

Małe obłoczki do uszu… lekkim powiewem czasem się dostają… czasem je wpuszczam na małą chwilkę… zawirują, zakołyszą we mnie..a jednak nie zostają.. jeszcze nie potrafię poddać się niebu…

Zamykam oczy… oddycham…niech się dzieje…ale nie ufam,że może być błękitnie- nie ufam…

Nie…

Za późno…

Jesteś daleko… daleko to każda odległość przez która nie mogę Cię dotknąć, zobaczyć poczuć… każde daleko jest za daleko…

Za późno…

Szukam więc genialnych zajęć…Przyglądam się ścianom szukając ukrytych na nich obrazów.. obrazów-odpowiedzi…Bardzo starannie omijam meble….Parzę herbatę, szperam w szufladach, przewracam kartki książki….

Za późno…

I czuję zapach, który nie może nie kojarzyć się z Tobą…Skupiam się więc na tych wszystkich wysoce ambitnych zajęciach ale jest za cicho…

Za późno…

Włączam muzykę…ona budzi głosy w głowie… Twój obraz… klatki biegają po głowie.. wszystkie słowa, gesty… i pożegnanie…Znowu nie powiedziałam niczego, co chciałam…znowu byłam amebą chłonącą każdy Twój dotyk.. wysysającą zapach…Wino też nie smakuje tak, kiedy nie mogę z ust dzielić się nim z Tobą…

Za późno…

Motyle w mojej głowie zasłaniają jasność widzenia…

Motyle mojemu sercu każą szybciej bić…

Motyle w moim brzuchu budzą pragnienie…

Jest za późno już Kocham Cię….

Motyl…

Tak chciałabym -jak motyl.. odurzyć Cię zapachem kwiatów, na których siedziałam, omamić Cię bogactwem kolorów na moich skrzydłach, muskać Cię delikatnie wątłymi skrzydłami do utraty tchu. Abyś był przy mnie, zapomniał o wszystkim innym… Abyś trzymał mnie w dłoniach tak, jak tylko Ty potrafisz, żeby nasze oczy poszły spać i został tylko dotyk, muśnięcie warg i słodki smak zapomnienia… Cieszyć sie ulotnością, chwilą i bezdechem…

Obsypać garściami pocałunków powolnych, spokojnych, lekko uśmiechnietych. Muskać płatkami w kolorze skóry, drażniąc Twoje ciało sama doznawać przy tym rozkoszy. Pieścić wyznań muzyką, poić miłości nektarem. A kiedy byłabym juz syta Tobą obsypałabym Cię uwielbieniem…. i przykryła kochaniem…

Czy pozostawiam na Tobie choć pyłek, który usypuje się z moich skrzydeł, kiedy jesteś przy mnie?

Wyciiiisz…

Wycisz mnie…czułym szeptem przeznaczonym tylko dla mnie…

Wycisz mnie oddechem gorącym na nadwrażliwym dla Ciebie ciele…

Miękkim spojrzeniem…pochłaniającym moja niecierpliwość….

Muśnięciem ust zwiedzających moje ciało…

Wycisz mnie chłonąc…każdy mój dźwięk, każdy ruch…

Zabierz, zetrzyj ze mnie drżenie… zatrzymaj je…

Utul… uspokój pragnienie…

Przygarnij w siebie-sobą…. całą…

Wycisz mnie…

Szmaty…

Ludzkie szmaty… wycierają się w ludzi nabierając ich zapachu, próbują wkradać się w ich życie pocierając się o uczucia innych….wchłaniając emocje…kradnąc to, co według nich jest wartościowe…. trą się, chłoną….pochłaniają… nasiąkają normalnością….

Ciężko uniknąć ludzkich szmat….. przepełnione pozytywnymi zachowaniami, pięknymi emocjami, reakcjami innych… wkradają się nie postrzeżenie w nasz świat… świat naszych wrażliwości… i wycierają się….wykorzystują… przesiąkają, kradną, niszczą….

Ale to tylko szmaty…. w końcu znajda się tam, gdzie ich miejsce…. w mroku samolubności, samotności.. w mroku własnych lęków…same…opuszczone…

Zostanie im tylko bolesne wspomnienie smaku szczęścia ludzi spotkanych kiedyś po drodze….szepty, szepty, szepty….

Te zapachy wtarte w siebie staną się ich przekleństwem i karą…swoistą „trwałością pamięci”…

Ciiiii….

Nie musisz nic mówić.. Twoje dłonie mówią wszystko… malują obrazy w mojej głowie…

Z zamkniętymi oczami widzę wszystkie barwy i odcienie pod muśnięciem Twoich ciepłych czułych palców… oddycham głęboko…

Ciiiii zamknę Ci usta.. i opowiem pocałunkiem, pieszczotą o czym myślę… dialog języków i ust… tylko pozwól na leniwą rozmowę.. leniwe niemówienie, wymowne spojrzenie.. pozwól by moje wnętrze roztopiło się.. na chwilę…pulsując od wilgoci Twoich ust…siły Twoich ramion…

I w milczeniu , oddechu, biciu serca, cieple wtulonych ciał zawarte będzie wszystko.. czasem wystarczy taka rozmowa…

Ja…

Nie pytam o nic, bo widocznie nie chcę wiedzieć… przekraczam wciąż te same progi, odwracam oczy od tego, czego nie chcę widzieć… uśmiecham się i robię swoje w idiotycznym przeświadczeniu, że jestem w stanie zrobić wszystko.

Mówię tylko wtedy, kiedy chcą mnie słuchać… milczę, udaję ślepą…. generalnie….

Dygresja minionych dni… po rozwadze i romantyzmie następuje przełknięcie realiów wraz z kolejna flaszka genialnie wytrawnego wina o szumnej nazwie…

Zresztą.. co za różnica… ważne jest by jakoś to przełknąć… paradoksy buntujące się wewnątrz….

Przyznaję.. przyznaję… niebo jest szare… a codzienność nie do zniesienia… i wcale się nie uśmiecham….

Wisienka…

A jednak latam…. za szybko?
Smakuję za późno?

Odnaleziony- niegdyś zgubiony… wisienka na dnie mojej duszy… soczysta, pachnąca.. jej smak, zapach , dotyk zostawia we mnie…skrawki rozkoszy….Jak zapomnieć, jak smakują te cholerne wisienki…?
Zajeść je, zgubić ich cudowny smak… zajeść innymi smakami, zgubić ich wyjątkowość…. ich rozkosz……skradły mi inne smaki… miłe, zwyczajne…

Ale… ja nie chce innych smaków…. już wiem, ze kocham te… wisienki….

Zawsze je kochałam…

Przebudzenie….

Budzimy się… budzimy się…Białe ściany, białe ubrania, jasne światło….

Budzimy się….

Huk w głowie.. niejasne wspomnienie….

Cholernie wdzierające się obce pytania…

w mój prywatny potworny huk…

Dlaczego? Po co?

Przez…. pomyłkę…. przez pomyłkę….

Płacz potworny… kobiety z boku…

Nie przekonani…. nie dowierzający….

 

Rozmowy, niekończące się pytania i rady….wszechwiedzących….

Wyczyścić, spisać… rozmawiać…

Czytać… i wierzyć….

…ze wyjaśnione….

Brak samotności… ciągła obecność…

.. i ten spokój jakiś taki…

sztucznie wywołany… wymuszony….

Dziś śpię w końcu sama…

Obolała…

Przecież wszystko jest w porządku…

Tobą, czy Nim…

Nie podpisuję dni… już ich nie podpisuję…
Zamykam oczy.. uśmiecham się i pozwalam wciskać mi w dłonie małe chmurki…
Małe obłoczki do uszu… lekkim powiewem czasem się dostają… czasem je wpuszczam na małą chwilkę… zawirują, zakołyszą we mnie.. a jednak nie zostają.. jeszcze nie potrafię poddać się niebu…
Zamykam oczy… oddycham…niech się dzieje…ale nie ufam, że może być błękitnie- nie ufam…
Wolę nie podpisywać dni…. jeszcze nie potrafię…