Siedzimy w knajpie, dym gryzie w oczy, butelki do połowy puste… siedzimy i marudzimy coś o gwiazdach i porankach, o życiu i śmierci, zaufaniu i domysłach… Papieros w ustach, butelki do połowy zapełnione… siedzimy i odwracamy wzrok przy każdym spojrzeniu na siebie… brak szacunku? Czyżby? Tylko z której strony?
Na miejscu gdzie stał kiedyś stary fortepian, stoi dziewczynka i gra na skrzypcach, kurz unosi się ponad stopami. Ciekawe czy tej nocy ktos znowu rzuci w nią butelka i krzyknie coś o dziwkach?
Dziewczynka gra, wskazówki się wyginają, następuje pierwsze „chlup”, po kolejnym. Nikt nic nie mówi, nikt już nie patrzy. Tylko z rogu dobiegają echa maruderów szepcących coś od niechcenia o gwiazdach i porankach…
Krytycyzm.