Kategorie: zejściabezpośrednik

Spleen.

Obraz na tyle rozmazany, że mógłby być prawdziwym, ból poniżej serca tak mocny, że powietrze robi się gęściejsze. Nie poddając się niedociągnięciom własnego jestestwa, idę dalej zżółkłymi ulicami, szukając sensu, zdarza się być przy tym desperatem. Miłe to czasem, odnaleźć wewnątrz zardzewiałej puszki po groszku, niestarannie rozparcelowanej przez jakiegoś podobnego do mnie łachmana, litościwego boga, któremu oddaje cześć nachylając się, lub padając bezwiednie na pysk. „Falowanie i spadanie, falowanie i spadanie…” Po raz kolejny Jackowska, niejaka Kora, miała rację, po raz kolejny słyszę jak zdartą płytę, fragment tej piosenki.

Zamglone uliczki, niczym koniec świata, czarne chodniki, mokry asfalt i te dziwne wersety w głowie… „Czekam na wiatr, co rozgoni, ciemne skłębione zasłony, stanę wtedy naraz, ze słońcem twarzą w twarz…” Tylko, że ja już słoneczka nie chce oglądać.

Znikam w wilgoci, znikam we mgle, poszukując, w tym przepełnionym marazmem,  kolejnego bóstwa utrapionych. Może nie zdradzi, może poratuje, może podniesie, może…

Podziel się:

Piotr Siwiński

Nieprzyzwoicie uprzejmy aluzjonista, kąśliwy romantyk w rogowych okularach, który rzucił palenie, chory na twórstwo wszelakie - nie szczędzi sobie niczego. Nie zaczepiać, nie pytać, nie deptać dywanów i trawników.

Machnij komentarzem.