Film, który nie umyka, nie mija, nie daje się zapomnieć i przejść obojętnie.
Trwa.
Naładowany emocjami i rewelacyjną muzyką.
Nie jest to zwykle „love story”: nijakie i puste, jakimi ostatnimi czasy szprycuje nas kino.
Czy przeżyliście miłość dziką, szaloną, pełną namiętności ?
Kochaliście do obłędu ?
Czy spotkaliście osobę wpisaną każdym oddechem, ruchem, myślą w samo serce ? Zsynchronizowaną?
Czasem okazuje się, że taka miłość nie ma szans na przetrwanie.
Ktoś nie ma siły jej dźwigać ale nie da się jej zgasić, ponieważ jest najbardziej naturalną rzeczą, emocją jaka istnieje. Pierwotną.
Żyć z nią, bo jest zbyt spalająca – nie chcesz.
Uciec przed czymś, co jest wpisane w Ciebie – nie potrafisz.
Film zrobił na mnie ogromne wrażenie.
Z jednej strony zabawny, szalony, z drugiej mroczny, nasycony cierpieniem.
Uzupełniony muzyką, która jest tłem i zarazem treścią…
Rewelacyjni aktorzy młodego pokolenia: Antoni Pawlicki i Aleksandra Hamkało, jako główni bohaterowie i uznane polskie gwiazdy, takie jak Adam Ferency, Robert Gonera, Małgorzata Pieczyńska a w epizodzie Borys Szyc – powinni zaciekawić.
„Big Love„ oczarował mnie… może tylko dlatego, że niewiele w Polsce wychodzi filmów zwyczajnie ciekawych?
Oceńcie – polecam gorąco.