Jeżeli chcecie cofnąć się do lat dziewięćdziesiątych, czasów w których powstawały wszystkie najlepsze i jedyne w swoim rodzaju pop hity, to ten zespół z Poznania wam w tym pomoże. Hello Mark, poznańska grupa pięciu panów właśnie wydała płytę, przy której na prawdę dobrze się odpoczywa i wraca do hitów z satelity.
Mogę chyba powiedzieć wreszcie? Bo pierwszy koncert odbył się w grudniu 2011 roku w Klubie Fabrika i zespół został przyjęty na prawdę żwawo i kiedy później miałem okazję posłuchać pierwszych singli na prawdę zastanawiałem się co dalej. Aż wreszcie… zapomniałem. W końcu pełne dwa lata jakby nie patrzeć. Kiedy jednak przyleciała do mnie płyta to usiadłem i zacząłem się niespodziewanie relaksować, gdyż dawno nie słyszałem czegoś tak lekkiego i cholernie przyjemnego dla ucha, mimo tego, że do obecnego popu podchodzę z dużą rezerwą.
Close Your Eyes – na prawdę przywodzi na myśl starą dobrą fabrykę hitów z lat dziewięćdziesiątych, do których się wraca z utęsknieniem, kiedy to uszy chcą odpocząć. Bez komplikacji. I tu zacząłbym na prawdę od utworu Dream On, którego jeszcze zespół nie oteledyskował – a powinien – gdzie Oskar Staszak (vocal), na prawdę brzmi świetnie, gdyż w niektórych utworach zdarzają się wpadki i to niestety w tych pierwszych – Boy Who Destroyed The World (drugi utwór) mało co nie stał się Boy Who Destroyed This Album, co niech jednak nie zniechęca. Wpadki typu szukam swego stylu jeszcze – są ciężkie do przebrnięcia, dziwinie męczą mimo słuchania ich po pięć razy, ale zaczynają też prowadzić po dziwnej ścieżce dojrzewania, gdyż z każdym kolejnym utworem jest lepiej, coraz lepiej a nawet idealnie (Never Ending Story), by znowu zjechać w dół (All This People All Around), tym razem utworem drugim od końca – jakoś te utwory w dziwny sposób nie kleją się z resztą płyty.
Jeżeli bierzemy się za pop u nas w kraju, to niech idzie on tylko w tym kierunku. Słodkopierdzące popowe śpiewanie może być dobre i zespół sam się broni i wierzę, że kolejny album nie będzie już miał tych małych wpadek, które ciężko wybaczyć po dwóch latach od zaprezentowania się chłopaków na scenie. Z wielkim zaskoczeniem dla siebie, polecam. Dawno tak dobrze nie czułem się, odpoczywając przy śpiewanym albumie. Na koniec kilka sznurków i teledysk: