Mówią, że o gustach się nie rozmawia, bo każdy ma inny gust. Ale gusta się zmieniają…
Dzisiaj moja kumpela wrzuciła na FB fragment spektaklu, dokładniej chińskiego baletu. Wszystko w spektaklu było ok – lekkie podnoszenia, piękne ruchy, równe synchrony, szpagaty, salta, skoki, kicki itp itd. W skrócie: ładne, zgrabne i widowiskowe.
Po niecałej minucie zadałam sobie pytanie: „No i…?” i wyłączyłam YT. Nie byłam w stanie tego oglądać. Ile można bowiem patrzeć na to samo?! Jeśli chcę obejrzeć salta i szpagaty to włączam mistrzostwa świata w gimnastyce artystycznej na Eurosport, a kicki to sobie pooglądam na freestyle parkour na Cytadeli. To wszystko było! I trąca tanią komerchą i zmanierowaną operetką.
A jeśli chcę pooglądać taniec i chcę coś poczuć, to idę na normalny w świecie spektakl. Spektakl, który zada mi jakieś pytanie albo rozwieje pewne wątpliwości.
Mało jest takich spektakli i (niestety) jak już się zdarzają, to w wielkich miastach. Stąd nie chce mi się wracać do Kołobrzegu… Bo w tym roku widziałam już dwa:) A z kulturą (tą na poziomie) bywa jak z wodą morską: „im częściej ją pijesz, tym bardziej jesteś spragniony”.
Oby w kolejnym roku gusta nadal żądały więcej, nasze pragnienia były zaspokojone.
Cóż…ja opiłam się wodą morską, dlatego mieszkam w Kołobrzegu i mam jej do syta wciąż od nowa…a kultura? Ta „na poziomie”? Spragniony odnajdzie ją i dogoni…niezależnie od miejsca zamieszkania. „No i…?”