Ściągam buty…zdejmuję pończochy…chodzę boso, po słowach, delikatnie, bezszelestnie…Chodzę czując ich aksamitną lekkość i czułość… spokojnie stąpam lecz zaczynają uwierać, kaleczą mi stopy więc tupię, próbując je rozłamać żeby wejść im do środka tak jak one wchodzą do mnie, bez pukania, bez mojego proszę, nie jak wzorowy gość. W miłych słowach rozwieszam siebie… a tam Twój oddech rzeźbi moje pragnienia.. Twoje słowa dotykają mnie od środka wywołując dreszcz… Muskaj mnie całymi zdaniami, pieść przecinkami, rozpalaj kropkami… Potrzebuje każdego wersu.. pragnę każdej choćby najmniejszej literki…Zamykam oczy..i widzę korowody zdań wypowiedzianych… dołączam do nich wspomnienie westchnienia.. kolor uśmiechu i drwiący myślnik…
Nawet lekko zazdrosny znak zapytania mówi mi- kim dla mnie jesteś ..przypominając dotyk Twojej nagiej skóry..
A wykrzyknik… wykrzyknik przypomina jak mówimy do siebie.. bez słów…
Kategorie: bliss, Myślbezpośrednik