No i byłem, widziałem, tydzień cały trawiłem i zebrałem się w sobie (a czas mi trochę na to pozwolił), by podzielić się z Wami krótką recenzją tegoż oto wytworu ze stajni Holly i Wood. A osoby, które widziały, bądź nie, mające zamiar wybrać się w poszukiwaniu grobu Stiega Larssona w celu nasłuchiwania czy przypadkiem się w grobie nie przewraca, niech wiedzą, że nie muszą tego czynić, gdyż na pewno leży tam spokojnie, a czytając dalej dowiecie się dlaczego.
Stało się. To na co wszyscy spragnieni fani NIN’a czekali. Pierwszy, od dwudziestu lat istnienia zespołu, koncert w Polsce. Ja na niego czekałem ponad siedem, tyle trwa moje obcowanie z muzyką zespołu, i ponad siedem lat było moim marzeniem muzyczno-życiowym aby znaleźć się na koncercie. Spełnione.
Oto krótka recka z tegoż oto wydarzenia.