Opera i operetka w moich trzydziestoletnich uszach

Opera i operetka w moich trzydziestoletnich uszach

Niby kiedy kończy się jakaś dekada w życiu, a co lepsze zaczyna się kolejna, wszyscy najbliżsi zadają pytania w stylu: „jak się czujesz jako… (i tu uzupełniamy zgodnie z ciekawością pytającego i ze swoim stanem wiekowym)”. Kiedy doszedłem do tego pytania w swoich osobistych refleksjach, uzupełniając wielokropek słowem „trzydziestolatek”, doszedłem do wniosku, że mogę wystawić na próbę moją dojrzałość i wrażliwość. Dzięki pewnym zbiegom okoliczności, znajomościom i sympatii trafiłem na występ Operowy w poznańskiej Scenie Na Piętrze.

Czytaj więcej »

krótka refleksja na temat… DISABLED

krótka refleksja na temat… DISABLED

Pamiętam jak 4 listopada weszłam do Meskaliny na lekko trzęsących się nogach, z nerwami napiętymi niczym dobrze nastrojone struny, w oczekiwaniu na pierwsze ujęcia filmu DISABLED. Z czystą ciekawością obserwowałam nadchodzących gości, nie potrafiąc ucieszyć się z tak wielkiej ilości znanych i życzliwych mi osób. Nawet obecność współwinnych tej całej akcji – czyli naszej Niecodziennikowej ekipy – nie dodawała mi otuchy.

W końcu zaczęło się. Weszłam na podest. Coś powiedziałam. Co to dokładnie było – nie pamiętam. Jakieś podziękowania za przyjście, opis mojego zamierzenia. Pamiętam, że zakończyła: „Have fun!”, choć mnie początkowo wcale do śmiechu nie było. Żołądek ze strachu  podchodził do gardła, nawet darmowego piwa nie chciało mi się pić.

Poszła pierwsza scena. Chciałam się schować pod stół.

Druga. Przyczepiłam się do kogoś chowając głowę w dłoniach. Boshhh to już leci!

Trzecia i sama zajęłam się oglądaniem. I już tak pozostałam. Choć zburaczyłam się na twarzy, wytrwałam do ostatniej sceny. Blur i napisy. Widzowie poczekali do samego końca. Dopiero potem rozległy się brawa.

Przez następne kilka minut nie wierzyłam, że już jest po… To, co się zdarzyło przerosło moje i być może nas wszystkich oczekiwania. Były gratulacje, dużo gratulacji za dobrą robotę. Były też uwagi, ale raczej konstruktywne niż krytyczne. Było duuuużżżżoooo do mówienia, opowiadania, dyskutowania, przekonywania, zgadzania lub nie zgadzania się.

Film został nawet nazwany sztuką! Łezka się w oku zakręciła.

Na drugim pokazie już byłam spokojniejsza. Wiedziałam, że odwaliliśmy kawał naprawdę dobrej roboty. Powoli zaczęłam przyglądać się ludziom w czasie oglądania. Wszyscy skupieni intuicyjnie i prawdziwie reagowali na zmiany w akcji. A mnie cieszyło, że zrobiliśmy coś, co trzyma w napięciu przez całe 8 minut. Do ostatniej sekundy. I kolejnych braw.

Film już został wysłany n kilka festiwali. Zobaczymy z jakim skutkiem, więc trzymajcie kciuki! Choć dla mnie to wszystko, co się stało 4 listopada już jest ogromnym sukcesem.

Wróciłam późno tamtej nocy. I z radością padłam do łóżka, myśląc że w końcu znajdę trochę czasu na zasłużone wyspanie się.

disabled_making

Nadzieja… do czasu…

Niedzielne rozmyślania pociągowe: performance i dialog

Jadę pociągiem i rozmyślam. Nad 15 minutami, które zmieniły wczoraj mój sposób myślenia. Chociaż nie same 15 minut, ale tych wiele godzin dialogu, które toczył się tuż po.
Właśnie wracam z projektu La Macedora  w Warszawie. W ramach projektu można było zaprezentować swoją pracę w procesie – czyli jeszcze niedokończone dzieło, które nie ma określonego kształtu. Miałam pewien pomysł w głowie. Od prawie roku. I jak wiele moich pomysłów czekał na zrealizowanie. Brakowało tylko bodźca.

Bodziec znalazł się pod koniec października. Na FB dowiedziałam się o La Macedorze i wysłałam zgłoszenie. Jakie było moje zdziwienie, jak dostałam odpowiedź, że chcą zobaczyć moje „solo”, a jeszcze bardziej, gdy zobaczyłam swoje nazwisko na stronie www.taniecpolska.pl. Tej mieszanki dumy i strachu nie czułam już od dłuższego czasu. Nagle okazało się, że w tydzień muszę zrealizować pomysł, który był tylko w mojej głowie. Bez możliwości wejścia na salę…

Mój pokój zamienił się z powrotem w bunkier z wyznaczonym kwadratem na ćwiczenia. Jedyny feedback otrzymywałam od lustra, które było moim cichym towarzyszem każdego „wolnego” wieczoru. A nie mam ich za wiele.

W Warszawie ćwiczyłam ile się dało. Ale wielu rzeczy i tak nie byłam w stanie przewidzieć. Jak się zachowają rekwizyty? Jaka będzie reakcja publiczności? Jak ja się zachowam?

1294370_553530354718078_849107967_o

Do Centrum w Ruchu na warszawskim Wawerze nie przyszło wiele osób. Ale to i tak wystarczyło, żebym chodziła po ścianach i obgryzała paznokcie. Kolejne moje „dziecko” będzie przychodziło na świat! Artystyczne dziecko! Przeze mnie zaczęło się wszystko z 20 minutowym opóźnieniem, ale nie żałuję. Kurczaki przyszły!!

Głównym założeniem La Macedory jest dialog. Dlatego się ucieszyłam, jak po wszystkich pokazach mogliśmy na spokojnie usiąść i po prostu podzielić się naszymi przemyśleniami, skrawkami myśli, odczuciami. Mogliśmy zadawać pytania i odpowiadać pytaniami. I niekoniecznie uzyskać odpowiedź – chodziło o pobudzenie nas oraz my siebie samych – do dalszych poszukiwań, do zmiany i przekształceń, na które sami byśmy nie wpadli.

Rozmawiałam z performerami – specjalistami w swojej dziedzinie, ludźmi sztuki, aktorami, muzykami, tancerzami i zwykłymi ludźmi, którzy po prostu przyszli coś zobaczyć. Ostatnie zdanie usłyszałam od kumpla, który użyczył mi swojej kanapy, o 3 nad ranem.  I cały wyjazd mogę określić jednym zdaniem: Było warto!

Przerwy i wzruszenia

Przerwy i wzruszenia

Przerwa. Czasem się przydaje. Oddalenie się od spraw, które miały znaczenie lub zawładnęły twoim życiem na pewien okres czasu. I nagle – jest po wszystkim.

Pustka? Nie. Zdystansowanie się.

Jak zaczynaliśmy – nie byłam pewna, czy damy radę. Amatorzy, niedoświadczeni, bez sprzętów ani całego zaplecza organizacyjnego. Czwórka – niczym drużyna jednego filmu. Pod presją czasu.

Czytaj więcej »

Ekranizacja – trudna sprawa

Ekranizacja – trudna sprawa

Cieszy mnie fakt, iż literatura wciąż zdaje się górować nad kinematografią. Dowód? Ekranizacje klasyków (i nie tylko) literatury, co i rusz wywołują wypieki na twarzach widzów. Okazuje się, że ci są również czytelnikami. Słowo pisane ma więc, jak na razie, tę przewagę, że jest pierwowzorem poruszającym zbiorową wyobraźnię. Jednakże, sytuacja nieco się komplikuje, gdy tylko jakiś śmiałek podejmuje się przeniesienia swej wizji na ekran.  Czytaj więcej »