Wpisy autorstwa: T.

Charakterystyka autora dość banalna. Kobieta, która wylewa się sama z siebie i brnie w potoku myśli i uczuć do przodu... czasem odnajduje siebie w dźwiękach, w słowach. Rozczarowana codziennością, od której nie ma ucieczki... Jestem tu, ponieważ wrażliwość jest pulsującą rozkoszą...a osoby w tym projekcie są silnie pulsująca tętnicą i za to im dziękuję.

Prawdziwi kucharze…

Prawdziwi kucharze…

Nie lubię P.Gessler.
Nie lubię, ponieważ w sposób często dość bezczelny wypowiada się o potrawach regionalnych innych krajów bez stosownej wiedzy. Suto wszystko przyprawia jednym producentem przypraw. Ale nie o reklamie przypraw tu chciałam a o wiedzy owej Pani.

Czytaj więcej »

Myśli kobiety w odmiennym stanie…

Myśli kobiety w odmiennym stanie…

Proces tworzenia nowego człowieka został niesamowicie źle pomyślany, ba natura kompletnie fatalnie dobrała aktorów.
Same określenia:
-ciężarna – no coś tej kobiecie ciąży, jest jej ciężko
-brzemienna – nosi jakieś brzemię.
Jedynymi godnymi określeniami dla mnie to:
-przy nadziei
-w odmiennym stanie…o tak, jest to zdecydowanie odmienny stan zarówno psychiczny, jak i fizyczny i przy tej terminologii zostanę.

Czytaj więcej »

Na skraju…marzeń

Na skraju…marzeń

Nadchodzi w życiu wielu ludzi taka chwila, kiedy dochodzą do wniosku, że chcieli czegoś więcej od życia. Kariera nie wygląda tak, jak myśleli. Dom jest nie taki, jaki miał być. Znajomi to nie ci ludzie, z którymi chciałoby się przebywać i miłość gdzieś zginęła po drodze. Marzenia się nie spełniły. Życie przystanęło w miejscu. Wszystko to, albo jedna z tych rzeczy skłania do rozmyślań i szukania błędu, punktu zwrotnego.
Ilu z nas chciałoby cofnąć się gdzieś w punkt, kiedy świat stał otworem, wszystko było możliwe a życie radosne i ciekawe? Do chwil, miejsc, zdarzeń?
Cofnąć się, naprawić, co się nie udało?
Ilu z nas ma taką odwagę, by stanąć z marzeniem oko w oko i rzucić mu wyzwanie?
Czy to szaleństwo? Czy to głupota? Ostatni raz zawalczyć o zmianę tego, co męczy i nie daje spać?

„Kobieta na skraju dojrzałości”. Polecam. :)

„Było sobie kłamstwo”

Paradoks…
Kłamstwo, to zło..jednak mądrze powiedziane w odpowiednim momencie może uszczęśliwić wielu ludzi.
Przezabawna, chwilami wzruszająca historia. Opowiedziana lekko, bez zadęcia i gwiazdorstwa ( a obsada doborowa).
Świat, w którym nikt nikogo nie okłamuje, nie wątpi w szczerość słów- utopia w naszym zapędzonym, zakłamanym, obłudnym świecie.
Świat, w którym nie ma dobra i zła- jest bezduszna szczerość.
W tym świecie pojawia się „rodzynek”-odkrywa, że można kłamać, zmyślać historie i dzięki temu zacząć żyć lepiej – wiemy, że w realnym świecie mamy to na co dzień.
Widok jednak naiwnie wierzących w każde słowo ludzi wywołuje uśmiech.
Wzruszająca jednak w tym całym zakłamaniu bohatera jest jego uczciwość(paradoks) i chęć niesienia ulgi, radości innym.

Polecam, jeżeli szukacie lekkiej komedii bez prostactwa i rozśmieszania za cenę jakości żartów.

BTW. Kłamstwo, to nadal zło. Złotym środkiem jest nie mówienie tego, co może drugiego zaboleć…bez przesadnej szczerości.. ;)

Puste dusze…

Puści ludzie dają się wypełniać uczuciami innych…złością, nienawiścią, złośliwością, zazdrością… Dają sobie wbudować obcy system wartości…
Patrzą na innych przez pryzmat uczuć kogoś innego…bez sprzeciwu, bez obiektywizmu. Widzą to, co im wpojono, by widzieć… Zaślepieni…niewidzący…
Nie da im się wytłumaczyć, przekonać, że nie widzą swoimi oczami a oczami człowieka, który wypełnia pustkę ich własnej duszy…z premedytacją z zawzięciem…
Szyderczo pochłaniają cudze jestestwo…
Dobrze, ze czasem pojawi się uczucie, które samo wyrasta…powoli wypełnia pustkę i wypycha natrętne, niesprawiedliwe, niszczące zło…
Tylko jedno może być gorsze i smutniejsze niż pusta dusza – zła dusza pochłaniająca cudzą pustkę…
O cudzie dźwięków, obrazów…o rozsądku…o spokoju…wypełniajcie mnie… !!
Cerridwen- pilnuj mojego wnętrza o zapachu wanilii i migdałów…

Słowa…

Ściągam buty…zdejmuję pończochy…chodzę boso, po słowach, delikatnie, bezszelestnie…Chodzę czując ich aksamitną lekkość i czułość… spokojnie stąpam lecz zaczynają uwierać, kaleczą mi stopy więc tupię, próbując je rozłamać żeby wejść im do środka tak jak one wchodzą do mnie, bez pukania, bez mojego proszę, nie jak wzorowy gość. W miłych słowach rozwieszam siebie… a tam Twój oddech rzeźbi moje pragnienia.. Twoje słowa dotykają mnie od środka wywołując dreszcz… Muskaj mnie całymi zdaniami, pieść przecinkami, rozpalaj kropkami… Potrzebuje każdego wersu.. pragnę każdej choćby najmniejszej literki…Zamykam oczy..i widzę korowody zdań wypowiedzianych… dołączam do nich wspomnienie westchnienia.. kolor uśmiechu i drwiący myślnik…
Nawet lekko zazdrosny znak zapytania mówi mi- kim dla mnie jesteś ..przypominając dotyk Twojej nagiej skóry..
A wykrzyknik… wykrzyknik przypomina jak mówimy do siebie.. bez słów…

Opowieści pięknych dusz….

Zwykle poruszają mnie słowa, które są westchnieniami duszy…zatrzymują i uspokajają wprowadzając chwilę spokoju w rozwichrzony świat codzienności. Zabierają w miejsca, gdzie wszystko jest wypowiedziane, opisane… Czuję się znormalizowana, zjednoczona z uczuciami, które wcale nie musza być wyłącznie dobre…ale muszą być uwrażliwione.

Poruszają mnie również niezwykle dźwięki dając ujście złym emocjom lub otulając swoją niezwykłością, wnikają tworząc swój własny świat we mnie…
Często mówię : lubię, kiedy muzyka zamyka mi oczy…bo kiedy zamyka mi oczy- wypełnia mi duszę…Maluje obrazy wewnątrz mnie, dziwne światy, piękne wzruszenia…

Czasem jednak nie słyszę słów bądź nie chcę ich słyszeć, nie czytam poruszających mnie tekstów, bo brak mi na to siły…Nie słyszę dźwięków muzyki i nijak we mnie nie wnika ten cudny świat…i wtedy…w kompletnej ciszy zanurzam się w świat fantazji, uniesień, ciekawych historii poprzez wzrok…
Coś wypełniać musi duszę…

Fotograf nieistniejących światów… Rodney Smith

Kołobrzeski malarz nastrojów… Włodzimierz Kukliński

Nieuniknione…

Kiedy siedzę nad morzem i wodzę swoje smutne myśli szlakiem lotów mew, sięgam całym sercem do rzeczy ulotnych, wspomnień potarganych czułościami najmniejszymi, które mnie tworzą. Wiem, że nie sięgnę tak daleko, jak serce drugiej osoby…moje oczy kupują każdą nadzieję powrotu na zgubne bezdroża bezsensownych namiętności… Każdy to wie i rozsadek wrzeszczy – koło musi się zamknąć, by nie utracić sensu spełnienia i przeznaczenia pełni…ale zbyt młoda jest cisza na ból. Jeszcze zbyt młoda. W rozkruszonej morskości powietrza zaciągam się głęboko lotem mew… niedotykalnym… Zamaczam usta w wieczorze, w Twojej lampce wina…

Rozszczep…

rozszczep ….

Powietrze zmyślam…wyrywam cząstkę siebie i chcę zrobić w sobie miejsce dla siebie samej. Rozsiadłabym się w sobie , rozpostarła ramiona, uniosła wysoko, wygodnie nogi. Podłożyłabym poduszkę pod plecy, wzięła drinka do ręki i z rozmarzonym uśmiechem połykała swobodnie łyk po łyku. Muzykę bym włączyła, świece zapaliła..i byłoby tak błogo… i tylko wtopiłeś się we mnie…wyrywam z siebie korzenie, krew tryska , dusza wyje z bólu a Ty jesteś wciąż.

Wydrapuję połamanymi już paznokciami… wydrapię z jednej strony to z drugiej wrastasz…

Wywietrzę Twoje słowo-  pojawia się całe zdanie….

Jesteś… tkwisz wpisany we mnie… jesteś… wtopiony…

Tatuaż na sercu noszę z Twoim imieniem…

Powietrze zmyślam…bo tchu mi brak…