Liść za liściem, wolność za więzieniem i wiara za pokutą, wszystko szare co białym być powinno.
Przyszedł, usiadł, nie rozebrał się, spojrzał i pokiwał głową, spojrzał i pokiwał palcem. Patrzał na stolik, na szklankę, patrzał na trzęsące się dłonie. Pokiwał palcem.
Czwarte chlup.
Krzesło puste, ręce jakby spokojniejsze, wiara jakby pełniejsza…