Kategorie: filmTagi: , , bezpośrednik

Baby są jakieś inne (recenzenci też)

Ale te chłopy są głupie…

Ja

„Seksmisja naszych czasów” bla bla bla … uwielbiam te zacne hasła towarzyszące plakatom nowych filmów, które zamiast zachęcać odstraszają. Fajnie, że padają nazwiska recenzentów, ale idąc zasadą opinii i przyrównania jej do dziury w dupie, wolę się nie nastawiać, a móc w tym wszystkim wysunąć swoją opinię, nie dziurę.

Dlaczego zwróciłem uwagę akurat na napisy na plakatach, nie bez powodu, gdyż jest to pierwszy film Marka Koterskiego, do którego zachęcają słowa recenzentów, które żeby dostrzec trzeba na prawdę dobrze się przyjrzeć, po fakcie stwierdzającym, że z tymi piersiami jest coś nie tak. „Aha” – rzeknę ja i czytam opinie, które jak dotąd, jeżeli pojawiły się na jakimś plakacie, lub zwiastunie, zapowiadały po cichu kataklizm, lub zmuszały widza do tego by doszukiwać się w treści wielkiego „REWELACJA”, a jeżeli nie udało się tego dostrzec to sumienie karze się zamknąć szepcąc „może za głupi jesteś na tego typu kino”.

Ale zapewne takie są czasy, by na plakacie doklejać opinie znanych ludzi i chwalić się tym wszem i wobec, ciekaw jestem, czy będzie kiedyś taki plakat, na którym zobaczymy słowa „Gniot i dziadostwo”, albo „Do dupy, lepiej bawiłbym się patrząc 90 minut na plakat”. W końcu byłaby to kolejna „dziura w dupie” kogoś, a sami byśmy poszli przekonać się, czy to prawda, lub doszukiwać się tego kiczu w filmie. A jak byśmy nie znaleźli i bym nam się spodobał, to jakie uczucia byśmy mieli wtedy i co krzyczało by nam nasze sumienie?

Tyle słowem wstępu. Teraz recenzja…

Adaś Miauczyński, gdyby był kobietą, napisałbym „istne femme fatale”, ale nią nie jest. Nie jest też postacią tragiczną, lecz fatalną, uosobieniem wszystkich nas, Polaków, zamkniętych w jednym nieporadnym ciele, o czym mogliśmy się przekonać z wcześniejszych produkcji, takich jak Dzień Świra (dzień Polaka), czy Nic śmiesznego. Nieporadne ciało (PierwszyAdam Woronowicz) podróżuje, jedzie samochodem przez noc, wraz ze swoim towarzyszem Puciem (DrugiRobert Więckiewicz), tworzą zgrany duet niczym serce i mózg ze znanej reklamy telewizyjnej. Drugiemu gęba się nie zamyka, gada nieprzerwanie, na przemian o kobietach i kobiecie z którą żyje. Duet tak bardzo zgrany, że ma się wrażenie niekiedy jakby byli jedno, jakby nasz fatalny bohater gadał sam ze sobą. Serce chaotyczne i nieprzerwane dialogi ze skrajności w skrajność i mózg racjonalizujący wszystko i mądrze składający zdania. Jadą. I tak jadą… I jadą… Aż do końca… jadą…

Tu mógłbym przerwać recenzję, gdyż opisałem praktycznie całą akcję filmu. Zachowując oczywiście odkrycie smaczków lub gniotów widzowi. Mógłbym… Więc drogi czytaczu, jeżeli chciałbyś sam odkryć film, to przerwij tutaj, gdyż reszta tekstu może nakierować Twój tok myślenia, zasugerować, a także zaburzyć Twoją potrzebę penetracji nowego dzieła. Nie, nie spojlerów nie będzie…

Bohaterowie fatalni (nigdy nie myślałem pisać o Miauczyńskim w liczbie mnogiej, ani nie myślałem, że będzie drugi taki typ) sprawiają wyobrażenie, jakby byli obywatelami Marsa i właśnie wracali z planety Wenus, na której oto spotkali dziwadła i przeżyli z nimi niezły kawałek swojego marsjańskiego życia. Co najlepsze, że dialogi w filmie, można podzielić na dwa, te wprost, które słyszymy i przyjmujemy takie jakie są, wypadają z ust, śmieszą bardzo (najczęściej mężczyzn) i te dialogi dopisane bezpośrednio do postaci. Wracają z Marsa i się fascynują. Mimo, że ton jest często agresywny, szyderczy, to można zauważyć w tych tekstach (które niebawem staną się kultowe) właśnie ową fascynację nowym gatunkiem, wyliczającą niezrozumiałe elementy nierozłączne w życiu każdej kobiety. Oczywiście, wielu mężczyzn dozna szoku, przez to co usłyszy, gdyż zostaje obalonych wiele mitów, chociażby z kupą.

„Najbardziej kobieca komedia o mężczyznach”, cytat z plakatu i reklam, cytat z którym zgodzę się całkowicie, gdyż film nie obnaża kobiet w sposób komediowy, lecz nas, mężczyzn. Pokazuje doskonale nasz tok myślenia, podejście do wielu spraw życiowych. Demaskuje wiele elementów, np. to że tak do końca nie mamy w dupie wszystkiego, lecz wielokrotnie zastanawiamy się nad sensem złożoności płci przeciwnej, a także to, że o tym rozmawiamy i jeden drugiego podtrzymujemy w zdziwieniu, oburzeniu i niezrozumieniu. Mimo tego, że mowa jest ciągle o kobietach, mowa prawdziwa (z punktu widzenia mężczyzny), to jednak ukazani są dwaj faceci gryzący się z życiem i co jakiś czas kobiety potwierdzające te wszystkie fascynacje i obawy.
W roli Adasia, w tym filmie, nie widzę w ogóle Marka Kondrata (Adaś Miauczyński  w filmach: Dom Wariatów, Dzień Świra i Wszyscy Jesteśmy Chrystusami), nie pasowałby, po prostu. Nie do tego Adama Miauczyńskiego. Zagrał kto inny, Adam Woronowicz, i zrobił to dobrze.

Co ciekawe po projekcji filmu, zacząłem obserwować pewne zjawiska, takie jak pierwszeństwo na skrzyżowaniach, które okazało się jak najbardziej prawdziwe. O ironio, wracając z kina, stanęliśmy w takiej sytuacji na drodze, że aż baliśmy się ruszyć, bo jeszcze nas skasuje.

Jeżeli chodzi o efekty specjalne, to scenariusz jest tu największym efektem, plus to, że większość scen była kręcona w blue boxie, czyli obraz był nakładany na widoki za oknem. Muzyka, jest. Podkręca bardziej klimat, nadaje tonu i rytmu całej fabule, połączona z niesamowitymi ujęciami nocnych dróg i mostów.

„Baby są jakieś inne” jest filmem Marka Koterskiego w pełnym tego słowa znaczeniu i nie przez to, że go reżyserował, że znowu występuje tutaj Misiek Koterski, że znowu mamy muzykę Chopina a głównym bohaterem jest Adaś Miauczyński. Nie dlatego, że są charakterystyczne dialogi okraszone powtórzeniami. Czuć smak, smak który towarzyszy podczas oglądania wszystkich produkcji mistrza. Smak podwójnego dna i maksymalnej prostoty przekazu. Smak inny niż w Dniu Świra, lecz Dzień Świra był także inny, nowy, względem Porno. Smak przez który widz sam zdecyduje czy pójść do kina, czy zobaczyć film w zaciszu domowym, gdzie oglądając w nieskończoność czerpał będzie przyjemność, a także zgorzknienie widząc czasami swoją postać w telewizorze.
Recenzję piszę prawie po dwóch tygodniach od zobaczenia owej produkcji i kiedy na początku ten film smakował inaczej niż reszta Koterskich,  to z każdym nowym dniem, kiedy zdarza mi się rozmyślać, stwierdzam, że to dalej ten sam, najlepszy i jedyny w swoim rodzaju.

Polecam.

Podziel się:

Piotr Siwiński

Nieprzyzwoicie uprzejmy aluzjonista, kąśliwy romantyk w rogowych okularach, który rzucił palenie, chory na twórstwo wszelakie - nie szczędzi sobie niczego. Nie zaczepiać, nie pytać, nie deptać dywanów i trawników.

Machnij komentarzem.