Kategorie: koncerty, Kultur(w)a, muzykaTagi: , , , , , , bezpośrednik

Indios Bravos

Zespołu chyba nie muszę przedstawiać. Ostatnimi czasy, bardzo mocno zakręcił, na polskiej scenie reggae, przy okazji bez strachu eksperymentując z innymi gatunkami muzyki.

Dzisiaj trochę inaczej, gdyż nie będzie pisania o płycie, lecz o koncercie zespołu, który między innymi był zapowiedzią najnowszej płyty „Tu i teraz”, która ma się ukazać już niebawem…

Poznań, 16 lutego 2007, godzina 18:50. Po krótkim, aczkolwiek krupnikowo-rozgrzewającym pobycie w jednym z niesamowitych lokali tego miasta, przechodzimy przez ochronę na zamku, która zdążyła kilkoma ruchami ręki sprawdzić, czy nic nie wnoszę pod kurtką. Kobiety zostały nietknięte (tutaj autor tekstu z niewiadomych mu przyczyn parsknął). Kurtki do szatni, schody, sala i oczekiwanie na zespół. Jeszcze przydarzyło nam się być świadkami ostatnich przygotowań do rozpoczęcia koncertu. Nie ukrywam po raz pierwszy byłem świadkiem Indios Bravos na żywo, niestety kiedy podczas tegorocznego WOŚP, zespół występował w klubie Kontrasty w Szczecinie, nie udało mi się przybyć. Gasną światła…

Zespół wkroczył, od razu pisk, okrzyki radości, publiczność szaleje. Zaraz, zaraz, tylko gdzie się podział Gutek? Raczej niepokoju nie było. Gdyż nagle do uszu zaczęły wpływać dźwięki gitary, perkusji, KORGa, wprowadzające powoli wszystkich w nastrój całego wydarzenia. Pojawia się Gutek i zaczyna się impreza. Niesamowita impreza, która rozwiewa wszystkie nasuwające się tendencyjne myśli, np o schematyczności, gdyż na początku była przeplatanka typu śpiewamy po Angielsku, śpiewamy po Polsku i tak na przemian. Po kilku utworach szybko to się zmieniło. Młynek pod sceną, ludzie płynący wraz z muzyką mentalnej rewolucji… Niesamowity widok, niesamowite uczucie, porywające wszystkich do zabawy.

Muszę się przyznać, że to co słyszałem na płytach Indiosów, za bardzo do mnie nie przemawiało, słowa słowami, ale całość była taka..hmm dziwna. Do momentu owego koncertu. Najbardziej „podniecały” mnie na wszystkich koncertach momenty, kiedy ludzie zaczynają śpiewać wraz z zespołem. I tak właśnie się stało, na tym koncercie, moment kiedy przysłowiowe ciarki przez człowieka przechodzą, kiedy cała (dosłownie cała) sala koncertowa zaczyna śpiewać „…czym dla żagla jest wiatr, poprzez skały i sztormy żeglujemy przez świat, Reggae… Reggae kompasem mym…”. Niesamowite uczucie. W dodatku przychodzą od razu na myśl koncerty Kultu, Dżemu i innych historycznych zespołów, których teksty towarzyszą nam przez całe życie. Na to wygląda, że prognozą dla zespołu Indios Bravos jest powolne, ale bardzo efektywne wpisanie się do historii i zasiąść obok w/w zespołów z wielką dumą.

Zakończenie koncertu nie było takim zakończeniem jakiego by się każdy spodziewał. Czyli zespół wychodzi, wszyscy piszczą, tupią, krzyczą, zespół wraca, odgrzewa kawalasy, które grał przed piętnastoma minutami i chowa się z powrotem, przy okazji sprawdza jak ludzie ich kochają, nasłuchując kolejnych wrzasków z pod sceny. Tym razem tak do końca to nie wyglądało, gdyż chłopaki wracali trzy razy na scenę, grając inne kawałki ze swojego repertuaru. Czyżby byli gotowi na te wyjścia, zapewne tak. Ale dowaliło to do pieca wzmagając jeszcze bardziej wszystkie pozytywne wibracje.

Ci co znają zespół, mogą się spodziewać tego jakie kawałki były odgrywane i śpiewane na owym wydarzeniu, choć nie da się ukryć, że pojawiły się także piosenki z nadchodzącej wielkimi krokami nowej płyty zespołu, na którą już nieskromnie zacieram rączki.

Jakieś słowo na koniec? No dobra…
Jeżeli słuchasz reggae, lub nie (to i tak polubisz, bo wrażenia gwarantowane), jeżeli chcesz się dobrze pobawić i masz w pobliżu gdzieś koncert zespołu Indios Bravos, to bez namysłu rozwal świnkę skarbonkę i czym prędzej, bez zastanowienia na koncert. O! Dodam, że koncert był testowany na osobie, nie znającej zespołu. Testy wypadły pozytywnie…

No i jeszcze oficjalne fotki z koncertu w Poznaniu, zamieszczone na oficjalnej stronie zespołu: Poznań by Tomasz Redgos.

Podziel się:

Piotr Siwiński

Nieprzyzwoicie uprzejmy aluzjonista, kąśliwy romantyk w rogowych okularach, który rzucił palenie, chory na twórstwo wszelakie - nie szczędzi sobie niczego. Nie zaczepiać, nie pytać, nie deptać dywanów i trawników.

Machnij komentarzem.