Kategorie: koncerty, Kultur(w)a, muzykaTagi: , , , , , , , , , , , bezpośrednik

Nine Inch Nails – Wave Goodbye (23.06, Poznań)

nineInchNails

…the day the whole world went away…

Stało się. To na co wszyscy spragnieni fani NIN’a czekali. Pierwszy, od dwudziestu lat istnienia zespołu, koncert w Polsce. Ja na niego czekałem ponad siedem, tyle trwa moje obcowanie z muzyką zespołu, i ponad siedem lat było moim marzeniem muzyczno-życiowym aby znaleźć się na koncercie. Spełnione.
Oto krótka recka z tegoż oto wydarzenia.

Godz. 18:36.
Podjechał autobus, który zawiózł mnie i HI-HOT’a pod MTP. Już z okien wehikułu widać było gro ludzi zmierzających na owe wydarzenie. W oczach robiło się czarno, my też byliśmy czarni.

Godz. 20:10.
Po dobrej wodzie mineralnej, za super cenę koncertową, oraz po debacie na temat zespołu, oczekiwań, niespodzianek, oraz poruszeniu kwestii prywatnych, usiedliśmy na ziemi wyczekując niemieckiego supportu – Alec Empire – który miał się zacząć planowo o 20:30. HI-HOT znał Aleca, ja tyle co przez YouTube.

Przed supportem, miły pan z obsługi, przeczytał dosyć rubasznie ostrzeżenie przed stroboskopami dla ludzi z epilepsją, co by mogli się szybciej ewakuować. Pozdrowienia dla pana z obsługi.

Godz. 20:30.
Wszyscy stoimy, pan z kamerą ćwiczy nagrywania, ludzie mu biją brawo, frekwencja nie powala, supportu nie widać.

ok. Godz. 20:45.
Wychodzi Alec Empire i zaczyna się łupanka, jakby próba całego nagłośnienia, a wszczególności tych niskotonowych. Wokalista próbuje od początku zachęcić niewielką publikę do zabawy i krzyków i w ogóle robienia hałasu. Wykonuje krótki set (ok. 40 minut – nie jestem pewien), w którym pojawiają się problemy z mikrofonem, pewnie przez to, że obwiązał się nim wcześniej w dosyć zabawny sposób. Set był krótki i szybki, jedyne co z niego zapamiętałem to szum w uszach, nie pomogło mu nawet to, że jego dziadek był urodzony w Polsce i został zabity przez nazistów. Fanów Aleca przepraszam, ale nie.

Godz. 21:30.
Zasilamy kolejkę do toalety, ostatnie przygotowanie przed apokalipsą. Coraz więcej ludzi zbiera się dookoła. Techniczni szaleją i testują wszystko co trzeba, aby było dobrze. Zaczęło się odliczanie.

Godz. 22:03.
Miłe dźwięki gitarowe dla ucha rozpoczynają koncert, Home rozpoczyna koncert. Wstrzymujemy oddech, trzymamy emocje w ryzach i … odlatujemy. Tak, marzenie się spełniło, pełna profeska, to co chcieliśmy wszyscy usłyszeć i zobaczyć, uczestniczyć w tym i bawić się.
Emocje wzmogły się, kiedy Trent machnął gitarą i mikrofonem po scenie, podczas wykonywania drugiego kawałka – Terrible Lie. Później fruwały: statyw od mikrofonu w oświetlenie,  tamburyny w publikę, oraz organy ze sceny. Skoro latały instrumenty, to tylko można sobie wyobrazić co mogło się dziać na scenie. Każdym kawałkiem z setlisty sycił głód fanów, utwory jakich się mało kto spodziewał, oraz te pewniaki które były prezentowane na poprzednich koncertach w Europie.
Setlista z koncertu (z forum krainanin.com):

1 Home
2 Terrible Lie
3 Discipline
4 March of the Pigs
5 Metal
6 The Becoming
7 Reptile
8 I’m Afraid of Americans
9 Burn
10 Gave Up
11 La Mer
12 The Fragile
13 Banged and Blown Through
14 Non-Entity
15 Gone, Still
16 Wish
17 The Way Out is Through
18 Mr Self Destruct
19 Survivalism
20 The Hand That Feeds
21 Head Like a Hole
22 Echoplex
23 The Good Soldier
24 The Day The World Went Away
25 Hurt

Nie da się opisać tego wydarzenia słowami, ani emocji jakie towarzyszyły. Fani dopisali, pełna kultura, oraz magiczny utwór Hurt, na którym pokazaliśmy klasę, tysiące osób śpiewało ten kawałek z takim samym przejęciem jak Reznor. Dodatkowo popis intrumentalny przy La Mer i krzyk publiczności – „Nine Inch Nails!” – podnosił temperaturę i stan zadowolenia, który był już w punkcie krytycznym.
Trent kilka razy zachwycał się nami, był zadowolony i zaskoczony, jednocześnie lekki żal było czuć z jego strony, że nie trafił tu wcześniej. HI-HOT skwitował cały koncert w taki sposób:

Polska była głodna Nine Inch Nails, fani byli głodni i łaknęli go…

Podpisuję się pod tym rękoma i nogami. Chcemy więcej, zapraszamy ponownie do nas. Kto nie był niech żałuje i to bardzo (tak na dobitkę). Powyższa lista mówi sama za siebie.

Jeszcze nie ochłonąłem.

Wave Goodbye zapowiada przerwę w działalności koncertowej i nie tylko, zespołu. Zobaczymy co nowego wyjdzie z tej przerwy, czekamy. Mam nadzieję, że to goodbye to jest good morning dla Polski.

ok. Godz. 00:15.
Koniec. Chcemy więcej… Zahipnotyzowani na dwie godziny, pływający w rytmach industrialu, słyszący na żywo, to co maglowało, magluje się i będzie się maglowało w głośnikach. Spełnienie marzeń i nasycenie głodu. Długo będziemy pamiętać to wydarzenie, jak nie przez całe życie…

Po koncercie, krótki afterek w Cafe Mięsna, gdzie było mi dane poznać niektórych członków forum krainynin.com. Pozdrowienia dla was.

Powrót do domu.

A dzisiaj.
W głośnikach „HALO 17 – And All That Could Have Been”, zaśpiewaj to jeszcze raz dla nas Trent…
Ciężko się piszę pod wpływem emocji, nie wiem kiedy opadną… oby nigdy.

Podziel się:

Piotr Siwiński

Nieprzyzwoicie uprzejmy aluzjonista, kąśliwy romantyk w rogowych okularach, który rzucił palenie, chory na twórstwo wszelakie - nie szczędzi sobie niczego. Nie zaczepiać, nie pytać, nie deptać dywanów i trawników.

3 komentarze do “Nine Inch Nails – Wave Goodbye (23.06, Poznań)”:

  1. HI-HOT pisze:

    Wciąż tam stoję i krzyczę TERRIBLE LIE! Takiej atmosfery i wspaniałego widowiska nie da się zapomnieć. Jedna z imprez podczas których powtarzasz sobie pod nosem: „Nie kończ jeszcze, jeszcze nie teraz” ;)

  2. Jaro pisze:

    Trudno tak po prostu machnąć.Bałem się dotychczas, że nikt w Polsce nie jest w stanie zorganizować Trentowi koncertu stosownie do jego bardzo wysokich wymagań. Dziś jest 29.06 a ja ciągle jestem na tym koncercie. I to chyba wystarczy za komentarz, jak podejrzewam, nie tylko mój.

Machnij komentarzem.