Kategorie: MyślTagi: , , , , , bezpośrednik

Frustracja po raz pierwszy…

Stinky weather, Fat shaky hands
Dopey morning Doc, Grumpy gnomes
Little wonder then, little wonder
You little wonder, little wonder you

Big screen dolls, tits and explosions
Sleepytime, Bashful but nude
Little wonder then, little wonder
You little wonder, little wonder you

I getting that

David Bowie – Little Wonder

Pogoda chyba nigdy nie była tak wkurzająca, wręcz nie pamiętam takiego okresu kiedy frustracja nie tylko próbowała wchodzić drzwiami od szafy lub telefonem, lecz także oknem, lodówką, ludźmi w domach i na ulicach, psami w bramach, wypowiedziami w telewizji…

Dzisiaj na prawdę zmęczyłem się, przerzucając kanały w poszukiwaniu czegoś, co by nawet, choć trochę nie wpłynęło na moje emocje. Papież w USA – ślepa nadzieja, że coś zdziała, choć wrażenie śmiania się mu prosto w twarz, kiedy ogłasza się z dumą katolickość kraju, moralność i świętość. A czy Papież oglądał kiedyś MTV i papkę jaką wkłada się młodym ludziom do głowy, nie wspominając już kolokwialnie o innych cudach na kiju? A może ta krytyka jest bez sensu, gdyż muszę spojrzeć na różną specyfikę mentalności między nami, a naszym najwspanialszym sojusznikiem.

Gdzie indziej, w jednym z najsympatyczniejszych polskich seriali, niejaki Paweł upija się wodą, w butelce kształtem przypominającą, naszą popularną ongiś „Żytnią”, a powodem jest miłość, która wyjechała tysiące kilometrów od niego. Pawle, na dziś dzień podsuwasz dobry pomysł, ale nie martw się, pewnie pojechała uczestniczyć w pielgrzymce, niedługo wróci, o ile nie zboczyła z kursu, po drodze. Alkohol szkodzi zdrowiu, ponoć. A co temu zdrowiu, cholera jasna, na dziś dzień, nie szkodzi? Frustracja…

Idąc dalej, reklama, francuski kucharz, który sobie tyle lat w Polsce siedzi, nagrywa programy, gotuje cudowne dania, do których produkty w polskich sklepach albo są niedostępne, albo nie na kieszeń pospolitego, polskiego użytkownika sklepów.
I mam reklamę i tego francuza, co tyle lat w Polsce sobie siedzi, w dobrze opłacalnej telewizji i ciągle mówi tak samo. Dzięki niemu zawdzięczam czasem dobry humor ludzi przesiadujących ze mną w kuchni, gdyż włącza mi się polsko-francuski program kulinarny, w którym prowadzący stara się mówić po Polsku. Ah to namiętne „r” w słowie kurrrrczak. Ja rozumiem, że chcąc nie chcąc to jego wizytówka, ale… Frustracja…

A po reklamie, tok szoł, pożal się Boże, tą kobietę już niby wysadzić mieli z tej stacji. Kocham czasem plotki. Ta kobieta prowadzi, zadaje pytania, wczuwa się, stresuje, gdyż na przeciwko niej siedzi menda, która twierdzi, że mendą nie jest, a tylko tak ludzie odbierają jego „wolność ludzką”, twierdzą że menda, a ciągle oglądają. Tak jakbym kilka kwestii mógł do samego siebie przypisać i tak zrobiłem. Lżej na duchu, solidarność z mendą medialną, co, jak się okazuje, jest to bardzo inteligentny człowiek. Może dlatego prowadząca taka zestresowana, a może to wina pogody? Inteligentna menda, pogoda, inteligentna menda, pogoda, inteligentna menda, pogoda, stawiam na mendę…ekhm inteligentnego człowieka. Gdyż społeczeństwo boi się inteligentnych ludzi, nazywając ich mendami…

Z wiadomości całodobowych dowiedziałem się, że Święta (powiat goleniowski), na tyle uprawia ascezę, że 20-sty stopień zasilania stał się już manią prześladowczą mieszkańców, w dodatku ulewa, nie pozwala naprawiać. Jak na wojnie… w sumie to jest wojna z żywiołem. Znaczy się, po raz kolejny dotykamy pogody.

A z domu nie ma co wychodzić, szaro, buro i do dupy, przez to smutni Polacy (bo tak to już bywa z nami Polakami), stali się jeszcze smutniejsi, psy po bramach się chowają, a oni chodzić muszą, bo praca, bo sprawy, bo jeść coś trzeba. Sam dzisiaj się tak przeszedłem i powiem nic ciekawego. Nawet próbowałem się uśmiechnąć, ale spojrzenie jednego z przechodniów uświadomiło mi, że nie ma sensu, wymowne spojrzenie o treści „a w mordę chcesz?”. Ot nastrojowo…

Na szczęście jest ciepły głos w słuchawce, był obiad na dzień x2, przez co za dużo główkować nie musiałem, na szczęście dla mnie i tylko dla mnie gra dzisiaj David Bowie, na szczęście dzisiaj już nie włączę telewizora, a z domu wyjdę gdy ciemno już będzie, co by przechodnie uśmiechu mojego nie zauważyli, gdyż prowokacja jest moją ulubioną sztuką, lecz jak jest dobrze zrozumiana i prawidłowo odebrana. Jednak już chyba nikomu, przez to szare i bure, nie chce się główkować i rozumieć, bo mi na pewno nie…

Na koniec mała podpowiedź i rada, znaczy się motto na dziś: Jeżeli ktoś się do Ciebie uśmiecha, nawet bez powodu, odwzajemnij, dwie osoby szczęśliwe będą. A nawet jeśli Tobie nie zrobiło się lepiej, przez to, że ktoś Ci przesłał uśmiech, miej świadomość, że odwzajemnienie, uszczęśliwiło drugiego człowieka, z pozoru wesołego, a w środku, być może, niosącego taką samą frustrację.

Podziel się:

Piotr Siwiński

Nieprzyzwoicie uprzejmy aluzjonista, kąśliwy romantyk w rogowych okularach, który rzucił palenie, chory na twórstwo wszelakie - nie szczędzi sobie niczego. Nie zaczepiać, nie pytać, nie deptać dywanów i trawników.

komentarz do “Frustracja po raz pierwszy…”:

  1. .|c pisze:

    Mhm… Racja, pogoda fatalno-frustracyjno-dołująco-smętno-DENERWUJĄCA – wrr…
    Ale dziś – w sobotę- wyszło piękne słońce :))

Machnij komentarzem.