Kategorie: Myślbezpośrednik

Masakra jakaś…

Czuje się przeżuty i wypluty na glebę.
Żeby przez dwa dni wytworzyć raptem półtora strony średniej jakości tekstu trzeba mieć prawdziwy talent.
Już chyba powinienem nastawić się na jakąś poprawkę czy coś.
Moja wena uciekła i macha mi teraz rączką z Kopenhagi uśmiechając się ironicznie i mówiąc:
-No chodź tutaj.
-Przecież wiem, że chcesz.
-Tylko na trochę….tak po cichutku…Tak hop siup.
Już ona dobrze wie czego mi teraz naprawdę trzeba.
Sęk w tym, że ja chyba nie do końca…

Ech…piwa bym się napił. Idę do monopola.
The Prodigy – Omen (tak na rozruch)

Podziel się:

Machnij komentarzem.