Good mornin’, good mornin’!
It’s great to stay up late,
good mornin’, good mornin’ to you.Judy Garland – Good Morning
Dzień dobry!
Dawno się nie pisaliśmy i nie czytaliśmy. Tak to już bywa, do jasnej cholery, w zabieganej rzeczywistości, zwanej potocznie życiem. Chciałbym abyście drodzy Czytacze przyjęli ten tekst jako powitanie z mojej strony, wyjaśnienie co się tu dzieje oraz odkurzenie starego dobrego panaStojeden, który tutaj pisze jako enigmatyczny P. (przyjęło mi się z Nocnego Nemezis).Wielu fanów (aha…) zapyta, co się stało ze stojeden.org. Muszę odpowiedzieć, że ewoluowało w to, co zanosiło się już od prawie roku, czyli w pełnoprawny Niecodziennik Niekulturalny (taki był przydomek stojeden.org – przyp. red.). Jak już pewnie zauważyliście, nie jestem już sam, połączyliśmy się razem z Nocnym Nemezis, oraz z Trzykropkami… w jedno i do tego wszystkiego zaprosiliśmy parę osób. W sumie jest nas dwanaścioro i z czasem wszyscy się odsłonią. Cierpliwości.
Na facebooku w oficjalnym profilu NN, przed premierą, pojawiało się małe kalendarium, czyli historia grubymi nićmi szyta, jak to się wszystko zaczęło, a zaczęło się w 2001 roku – jakby nie patrzeć, albo patrzeć – dziesięć lat temu:
- 09.2001 – powstało „luZtro”. Część osób z pięcioosobowego składu tworzy obecne NN.
Nazwę strony wymyślaliśmy około dwóch miesięcy, odwołując się nawet do losowych haseł ze słownika języka polskiego. A i tak przypadek wskazał nam właściwą nazwę.
Pisaliśmy głównie o subkulturach (każda miała swojego przedstawiciela z zewnątrz), przez co niestety pewne grupy zaspamowały nam skrzynki mailowe :). Oczywiście były także „pseudo-felietony”, twórczość własna, oraz humor zaciągnięty z sieci.
Rekrutacje wśród przedstawicieli subkultur robiliśmy na czacie Wirtualnej Polski.
Zainteresowanie tematyką było wielkie, ukazywały nam to księga gości i licznik odwiedzin, który po pierwszym miesiącu działania strony wystukał 1000.
Dzięki niej nauczyliśmy się tajemnej sztuki „tworzenia stron internetowych” za pomocą notatnika i Macromedia Flash. Co nam po części zostało do dzisiaj ;).
Niestety z powodów wielu strona musiała zniknąć w okresie letnim w roku 2002 (podczas próby przebudowania); - 2002 – 2011 – kiedy luZtro pękło nadszedł czas stojeden.org, 29.06.2002r. wtedy jeszcze pod domeną http://pastor.prv.pl. Co roku powstawał nowy layout a wraz z nowościami wizualnymi serwis rozrastał się tematycznie. Nawet zdążył przejść lekkie rozdwojenie na trzask.to.pl, który był ścisłym portfolio. Obecnie stojedenprocent połączyło się w NN;
- 2005 – 2006 – stojeden rozrastało się na dobre, a my byliśmy ciągle płodni w pomysły… i tak oto właśnie w cztery godziny od iskry zwanej pomysłem powstał w pełni działający serwis MUTE (http://www.tkk.pl/~pastor/mute/). Cały był złożony z grafiki i niesamowicie prosty, liczyła się wtedy tylko nietypowa forma przedstawienia treści. Niestety w lutym 2006 (po 4 miesiącach działania) jeden z nas rzucił palenie i się skończyło (oczywiście były też inne powody ku temu) … MUTE na zawsze zostanie w naszej pamięci… :) Strona ostała się w archiwum na jednym z ftp, dzięki czemu możecie to dzieło rąk ludzkich zobaczyć… :)
- 2006 – 2011 – Nocne Nemezis, cztery osoby w tym jedna kobieta, piszą i tworzą, tworzą i piszą – opowiadania, wiersze, lekkie i ciężkie myśli. Od pomysłu do realizacji także bardzo krótka droga. Tutaj frunęliśmy ostro po naszych myślach i uczuciach. Dzięki tej stronie możecie poczytać poczynania moje, oraz T., B. i C.
- ? – Trzykropki…, kiedy się zaczęły, to tylko sam emerceen wie. W ciszy i spokoju publikował swoje myśli, grafikę i muzykę, aż nagle przyszło mu od czasów luZtra i Mute wrócić do kooperacji, gdzie już będzie tworzył głośniej. Jego muzykę i graficzną smykałkę możecie poznać m.in. w tym wpisie.
Tak mniej więcej rysuje się historia, która sprowadziła nas tutaj, w to miejsce i w tym czasie. A w tym miejscu oprócz naszych wszystkich archiwalnych wpisów z w/w serwisów, zobaczycie na pewno: poradniki wszelkiej maści (dekoracyjne także), poczytacie opowiadania a także i publikacje całych książek, będziecie podziwiać zdjęcia i filmy, a także czytać recenzje płyt, wydarzeń, filmów, książek i wielu wielu innych, nie tylko nowych lecz także starych (odkurzymy je specjalnie dla Was nasi czytacze). Pojawią się dyskusje, kontrowersyjne tematy, oraz tematy absurdalne, a nawet będziemy polecać Wam miejsca godne waszych szanownych czterech liter oraz i szanownego czasu. Oraz wiele, wiele innych niespodziewanek.
Jak widać w dupach się poprzewracało! O!
Ruszyliśmy w październiku, a nie będę oszukiwał, że był plan wrześniowy, lecz kiedyś też ktoś we wrześniu wystartował i nie za dobrze skończył, a październik w tym roku jest ciekawy bardzo. Za nami rzecz jasna premiera serwisu, premiera iPhona 4s (ale mamy przeciek z banerów reklamowych, że można już stać się pierwszym właścicielem mitycznej piątki) której konferencję dzisiaj wreszcie miałem okazję zobaczyć (niby sztywna i nudna ale widać, że zapowiadała dzisiejsze wydarzenia, oni wyglądali na bardzo zmartwionych – a jakiś troll jaskiniowy skomentuje zapewne, że w trzeciej minucie było słychać strzały), no i dzisiejsza wiadomość, przez którą bałem się uruchamiać readera – czyli śmierć Steve’a Jobsa. Przy tym ostatnim chwilę się zatrzymam, bo cóż, trudno się nie zatrzymać.
Steve wielkim człowiekiem był. Zostawił po sobie wielkie dzieła i wielki dobytek. Jak to będzie teraz wyglądało nie wiem, aż boję się pomyśleć, gdyż nie oszukujmy się ani Pan Ballmer, ani Pan Gates, ani kiwający się w przeprosinach przedstawiciele Sony nie są, ani nie byli takimi odważnymi wizjonerami, którzy potrafili by je realizować w doskonały sposób, a tym bardziej sprzedać. Na stojeden.org, w krótkiej informacji na mój temat, napisałem, że parę dni po moim cudownym przyjściu na świat, Steve Jobs przedstawił swój pierwszy komputer w „amejzing” sposób. Wtedy nikt nie spodziewał się na pewno tego co mamy teraz, a spodziewano się wiele, wystarczy spojrzeć na filmy sci-fi – jesteśmy post-post-post-post….-post apokaliptycznym pokoleniem – nie spodziewano się takich obrotów sprawy. Dzięki firmie Apple mamy Windowsa 7 – w końcu było wiele filmów i porównań o tym mówiących.
Fanem marki Apple nie jestem, ale muszę się przyznać, że nie opuściłem jeszcze ani jednego keynota, tylko po to, by zobaczyć człowieka wierzącego w to co robi i w to co sprzedaje, odważnego – w końcu ostatnim jego wystąpieniem był pierwszy krok do usunięcia napędów optycznych z komputerów. I tu wielki podziw dla niego.
Więcej nie napiszę, zrobiły to wszystkie media, beatyfikacji pewnie nie będzie (nie smućcie się), ale za to będzie filmik, spoczywaj w pokoju Steve:
A przed nami w tym miesiącu jeszcze kilka „amejzing” wydarzeń, największe z nich to wybory.
Juupppiii, że tak powiem! Myślałem, że wybory prezydenckie w roku 1995 były najbardziej nowatorskie (gdzie królowie zombie, po ówczesnym odkopaniu się z tajnych grobów i otrzepaniu z łupin garnków, promowali zacnie, lecz nieudanie jednego z kandydatów). Myliłem się, w końcu tamte wybory i efekty specjalne (nie mówiąc już o muzyce) jakich się chwytali kandydaci, to był dopiero początek. Teraz mamy filmy w HD, pokazujemy mohery, tłuściochów w koloratkach imitujących księży, stripteasy (gdyby tego nie zrobiła, to byśmy o niej nie pisali – dobrze, że o „niej” – bo znając partię mogłoby być inaczej), nowoczesnych rolników zza biurka, wariografy w redakcjach gazet, wielkie obietnice i wizje, wielkie billboardy i tony śmieci pod drzwiami. A przy tym standardowe prześciganie się w obietnicach i prześwietne debaty które raczej przypominają:
Jarmark cudów i pobożnych życzeń, które jak zwykle spełnią się… zapewne po następnych wyborach.
Choć trzeba spełnić swój patriotyczny obowiązek i pójść do urny, zdmuchnąć resztki pani Ziuty pozostawione podczas wrzucania, trzęsącymi się rękoma, kartki z krzyżykiem i wcisnąć tam swoją, oczywiście dobrze wypełnioną. No!
Październik to jeszcze czas wielkich premier płytowych, filmowych oraz rozpoczęcie sezonów teatralnych, z czego bardzo się cieszę…
Co na przyszłość? Wielkie plany. Dokończenie opowiadań oraz przygotowanie kilku Niecodziennych i Niekulturalnych niespodzianek.
Jak widać w dupie mi się poprzewracało nieźle, bo z formy nie wyszedłem, a nawet wręcz przeciwnie, bardzo cieszę się, że mogę znowu pisać dla Was. Więc wszystkim teraz:
„Fanem marki Apple nie jestem, ale muszę się przyznać, że nie opuściłem jeszcze ani jednego keynota”…
…a ja mam Mac-a od kilku lat i widziałem może jednego keynota i to nie w całości :)
Abstrahując, dziwi mnie skrajne podejście w blogach naszych rodzimych i nie tylko. Albo wszystko jest wychwalane pod niebiosa albo zmieszane z błotem bez wgłębiania się w temat.
Miałem do czynienia z Unix/Windows/MacOS także wiem o czym mówię/piszę ;-) Obecnie mam Mac-a bo jest to jedyny komputer (a bardziej OS) który spełnia moje wymagania, i tyle. Nie będę pisał o detalach bo to nie miejsce ;-)
są fani, są :) pozdrawiam :)