Kategorie: film, MyślTagi: , , , , bezpośrednik

Wiedźma wojny – lecz nie o wojnie

Wiedźma wojny – lecz nie o wojnie

Podczas Świąt jak zwykle miałam chwilę, żeby usiąść z rodziną przed telewizorem. Choć telewizja polska nie zawsze oferuje w święta coś interesującego.

I tym razem usiedliśmy wszyscy razem pragnąc zbić nadmiar wolnego czasu filmowo. Ograniczone pokłady ciekawości starczyły na kilkanaście minut i po tym czasie większość familii rozmyła się w przestrzeni rodzinnego domu zajmując się własnymi sprawami. Zostałam z mamą na kanapie, przełączając bezwiednie kolejne kanały i wertując wybiórczo Tele-Tydzień.

– A może obejrzymy „Wiedźmę wojny”? – wyrwała nagle mama – Na Ale Kino. Ma 3 gwiazdki!

Nie byłam zachwycona, nie przepadam za filmami wojennymi. Ale nie znajdując lepszej alternatywy zgodziłam się, mimo iż film już się zaczął.

I był to bezsprzecznie najlepszy film który oglądałam w tym roku.

wiedzma_wojny

Historia Kamony, młodej afrykańskiej dziewczyny, której rebelianci wybili wioskę, a ją samą wcielili w szeregi młodzieżówki. Ciężkie życie w buszu, z bronią w ręku, bez możliwości uronienia jednej łzy. Ale nie był to tylko film o zabijaniu. Był w nim czas na młodzieńczą miłość, ucieczkę, poszukiwania, przemyt, rodzinę. Oniemiałam zdając sobie sprawę, że ta historia pokazuje tylko 3 lata z życia praktycznie dziecka jeszcze dziecka (12-14 lat) w ogarniętej wojną domową części Afryki. A takich historii jest więcej i zdarzają się dzień w dzień…

7438247_002

W tym filmie podobało mi się wszystko. Gra aktorów była tak realistyczna, a kamera na tyle dyskretna, iż odnosiłam wrażenie, że oglądam film dokumentalny. Bardzo surowy w przekazie, praktycznie bez muzyki i bardzo głęboko wchodzący w podświadomość. Głos bohaterki odbija się echem, jest jakby narratorem przeżyć i myśli nie tylko jej samej, ale również spotykanych na jej drodze osób. Mimo, że oni nie mówili, ich wzrok, gesty i działania oddawały brutalny świat, pełen okrucieństwa wojny. Czułam jakbym od nowa znalazła się w jądrze czarnego lądu…

A dlaczego „wiedźma”?

Po wypiciu „mleka z magicznego drzewa” bohaterka widziała duchy zmarłych. Ale nie były to komputerowo-wygenerowane-duchy, które mają nas przestraszyć. Te bywały zwiastunem niebezpieczeństwa, potencjalnie grożącego na każdym kroku.  Takim sposobem Kamonie udało się przeżyć jako jedynej dziewczynie w obozie rebeliantów. I dlatego została nazwana „wiedźmą” i to wiedźmą, dzięki której rebelianci chcieli wygrać wojnę.

Ale duchy mają też drugą naturę. Przez wszystkie lata oprócz koszmarów towarzyszą jej duchy zmarłych rodziców, które upominają się o godny pochówek. Dziewczynka wie, że nie uwolni się od nich – ba jej dzieci będą przeklęte, jeśli nie wykona ciążącego na jej barkach obowiązku. Obowiązku, z którym zmaga się przez cały czas, a wojna, odległość i spokojnie czekająca na każdym kroku śmierć nie pomagają.

Trudno mi było stwierdzić, o czym tak naprawdę był ten film. Bo nie chcę go spłycać do kilku lat życia bohaterki. Czy o ciężkiej sytuacji w Afryce? Czy o wojnie, która zawładnęła nie tylko ludźmi, ale i miejscami, sytuacjami? Czy o obowiązkach, które w naszym europejskim życiu nie znaczą tak wiele, co dla prostych ludów Afryki? A może o miłości, która nie może wygrać walki z wszechobecną bronią i śmiercią?

Nie chcę przesądzać – na to pytanie musicie sobie odpowiedzieć sami.

A gdyby ktoś miał ochotę na przedsmaczek – oto zwiastun:

Podziel się:

Paulina Grochowska

Paulina Grochowska to współczesna, kobieca wersja Dr Jekyll'a i Mr Hyde'a. Za dnia specjalista ds. marketingu i PRu, po prawie - wieczorami zamienia się w "sceniczną bestię". Jest poznańską artystką: tancerką, choreografem, performerem i aktorką. Związana rodzinnie z Teatrem Tańca KOINSPIRACJA oraz Teatrem Strefa Ciszy. Wkurza się, gdy pytają ją o dowód w Żabce, choć grywa osiemnastolatki. W skrócie: chodzi w różowych okularach i nadal wierzy, że może zbawić świat.

Machnij komentarzem.