Czasem nie wystarczy dobrze wykonać ćwiczenie. Każdy choreograf może chcieć czegoś więcej…
Każdy (jak nie, to każdy powinien obejrzeć) oglądał Czarnego Łabędzia w reż. D.Aronofsky’ego gdzie tancerka nie mogła wykrzesać w sobie „czarnego łabędzia”. Tak po prostu jest. Musisz wejść w swoją postać, być w roli, nie można sobie pozwolić na chwilę prywaty.
A jak grasz w Dniu Świra, to musisz grać świra. Ale jest to świrostwo nie-kontrolowane. Bo grając świra mogę sobie pozwolić na dawkę szaleństwa, jakie we mnie drzemie, ale nie znajduje ujścia w codziennym życiu. Na scenie jak przesadzę, będzie to odebrane jako mega-świr czyli rola, którą mi powierzono i której musiałam sprostać. Choć wcale tak ie musiało być.
Sama nie wiedziałam jak wielkie pokłady szaleństwa drzemią we mnie. Ale jak często nosi się paczkę primabaleriny, czy skacze bez zabezpieczeń na 3-cim piętrze rusztowania. I ciągłe problemy z garderobą. Nic tylko świrować. Być sobą i się tym wszystkim nie przejmować.
W końcu świr, świr