Czego można było się spodziewać po nowym albumie UL/KR? Lekki strach, od recenzji pierwszej płyty, popularność zespołu zaczęła maksymalnie rosnąć, mimo tego, że w momencie kiedy pierwszy raz o nich usłyszałem to znikali w serwisach muzycznych tak szybko jak się pojawiali. A tu bum, trach i zespół wskakuje bardzo wysoko i wydaje nową płytę. Strachu nie ma, została magia…
Kordian Trudny
Kordian Trudny, czyli Maciej Domagalski (ponoć ma tak w dowodzie), jest to jednoosobowy projekt wyzuty wszelkich naleciałości, schematów i komercyjnych polotów. Kiedy pierwszy raz usłyszałem album, byłem totalnie zaskoczony nowymi brzmieniami i impresjami, na które jakoś nie byłem gotowy, bo bardzo rzadko się zdarza taka nowość, która nie przypomina niczego, co się wcześniej słyszało.
UL/KR
Długo przyszło mi czekać na jakiś błysk światła w naszym rodzimym zakątku muzycznym. Czekanie na coś świeżego, na coś co nie pozwoli zasnąć, coś co będzie się nuciło pod nosem a w ciszy będzie brzmiało w głowie w bardzo przyjemny sposób. Już nawet straciłem nadzieję w pewnym momencie, bo ileż można powielać schematy? Oczywiście pojawiały się perełki, ale odsłuchane raz, drugi, trzeci i już, oczywiście są ulubieni artyści, których słucha się non stop, ale głód czegoś nowego, czegoś co się odkrywa długo, co można pokochać, czym się upaja i upija rozmazał nadzieję gdzieś na horyzoncie tłumioną znanymi rytmami…
Aż tu wreszcie BUM! Jeden link, słuchawki na uszy i objawienie, objawienie które trwa już od marca 2012 roku i które gdzieś umknęło zakryte komercyjnym bajzlem. Panie i Panowie, drodzy Czytacze, oto UL/KR.
Son Lux
Bywa i tak w tych czasach, że nowe rzeczy będą nam się kojarzyć z czymś co już kiedyś i widzieliśmy i słyszeliśmy. Na pierwsze ucho stwierdziłem Beirut, ale coś zbyt mocno elektroniczny podkład, słucham dalej… coś równie fantastycznego, ale to nie nasz utalentowany chłopiec, ktoś całkiem inny… Dalej już było tylko inaczej i coraz lepiej…
Tak wiem, że coś mi mogło na ucho nadepnąć i skojarzyć się w ten właśnie sposób. Kto to był?
Był to Son Lux na elektryzującej płycie We are rising i właśnie tego niesamowitego artystę chcę wam dzisiaj przybliżyć…
Efiel
Dzisiaj mam zaszczyt przedstawić kolejnego kompozytora, po Bielebnym, z naszego rodzimego podwórka.
Jest nim Efiel, a dokładnie Maciek Fil.
Muzyka elektroniczna, bardzo alternatywna, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, a jednocześnie tak różna w konwencji. Przy niektórych utworach przyrównałbym nawet kompozytora do Vangelisa, takie było moje pierwsze wrażanie odsłuchując singiel o nazwie Tōhoku.