Za telewizyjnym Tomaszem Jachimkiem jakoś nigdy nie przepadałem. Mój odbiór improwizacji zawsze był jakiś zaburzony i zaszumiony, nawet pomijając już programy o zabarwieniu politycznym, a przechodząc do stand upów nigdy jakiś porwany nie byłem. Już nawet radość ludzi siedzących w krzesełkach, wpatrzonych w kabareciarza nie zarażał, a nawet zaczął lekko drażnić.
Miłością do nowych kabaretów nie pałam, a serce złamane zostało Bajkami dla potłuczonych i Mumio i już tam zostało.
Dlatego, tym bardziej, kiedy usłyszałem o sztuce napisanej przez oto w/w pana, chciałem ją zobaczyć, poznać, posmakować, z wiarą, że Tomasza Jachimka polubić raczę…