Musiałam mieć z siedemnaście lat, gdy poszłam do kina na „Breakfast at Pluto” Neila Jordana. Towarzyszył mi mój ówczesny chłopak, a kilka rzędów dalej siedziała moja babcia. Spotkaliśmy się po seansie, i każde z nas było zachwycone, ale czym innym. Babcia, aktorka teatralna, zwracała uwagę na warsztat odtwórcy głównej roli, mnie zainteresowała tematyka queer ujęta w polityczny i społeczny kontekst walczącej o niezależność Irlandii (w tamtym czasie moje aspiracje dziennikarskie kierowały się właśnie w tamte rejony), mój ukochany natomiast zakrzyknął gromko, że ścieżka dźwiękowa była za…, no, fantastyczna. Czytaj więcej »