Kategorie: łebskie aplikacje, pieprznieTagi: , , , bezpośrednik

Kim do cholery jest Natalia Lesz? – czyli NaTemat.pl

Kim do cholery jest Natalia Lesz? – czyli NaTemat.pl

Wczoraj polski Internet rozhuczał się startem nowego tworzywa, jakim jest portal Tomasza Lisa NaTemat.pl.

Zapowiadany już od dawna pod adresem cosnowego.pl, budował napięcie tym, że miał się stać polskim Huffington Post.
I ruszyli. Na każdym blogu i  w każdym serwisie informacyjnym można było przeczytać choćby jedno zdanie na ten temat, pojawiła się także mała falunia krytyki, bo jakżeby tak bez krytyki? Z racji tego, że staram się na gorąco nie wyrażać swoich opinii, bo z reguły wszystko na początku mi się podoba, co nie byłoby by wcale wiarygodne ani nie przyniosłoby żadnej wartości, odpuściłem sobie temat na później… czyli na teraz.


I stanęli na przeciw siebie, na jednym ringu: w lewym narożniku Nergal – Dyżurny Satanista Kraju (jednak nie mylić z satyrykiem), Kuba Wojewódzki oraz Janusz Palikot wraz z resztą świty o poglądach sami wiecie jakich. W prawym narożniku ojciec Paweł Gużyński i ksiądz Kazimierz Sowa, Resztę ringu wypełniają bardzo znani, mniej znani, a na pewno lubiani. Tylko czytając informacje o projekcie to nie o narożniki tu chodzi, nie o poglądy a o szeroko pojętą tolerancję, każdy znajdzie coś dla siebie i kogoś dla siebie, kogo będzie czytał w jednym miejscu.

Pomysł rewelacyjny.

Nie trzeba biegać już po portalach, blogach, by znaleźć swoich ulubieńców, ambasadorów swojego podejścia do życia, może nawet polubić kogoś nowego, poznać bliżej. Szczytny cel, mnóstwo autorów, a to jeszcze nie koniec, liczba piszących ma być sukcesywnie zwiększana. Jedno mnie i nie tylko mnie zastanawia, czym serwis motywuje znane osobistości, gdyż pisanie, choćby nawet dwa razy w tygodniu to ciężka harówa i żeby kogoś czytać, to mimo tego że jesteśmy fanem, to trzydziesty wpis z fotką z koncertu czy przepis na herbatkę jaką lubię do papierosa może być męczący. Ale niech to zostanie tajemnicą, minęły dopiero dwa dni działania serwisu, więc czas pokaże. Jedno jest pewne, przy rosnącej liczbie blogerów liczba tematów na pewno nie spadnie.

Co do wyglądu strony, a mogę o tym wspomnieć chyba, gdyż na co dzień zajmuję się szeroko pojętym interfejsem stron internetowych, to jest to strzał w dziesiątkę i nie chodzi tu tylko o prostotę, lecz także o te cholernie wielkie czcionki. Ja rozumiem że monitory, laptopy, netbooki i rozdzielczości, może być z tym problem, ale pamiętajmy że tutaj chodzi o tekst, on ma największą wartość, o czytanie na ekranie, a czytanie na ekranie tegoż oto serwisu jest wygodne i nie męczące. Jedno co przeszkadza w tym wszystkim, to to że nie mam paska przewijania na dole i muszę kombinować by zobaczyć co się dzieje z boku. Wierzę jednak, że są to jednak małe procenty użytkowników, gdyż szerokość strony 1055px to nie jest jeszcze okrutna zbrodnia.

Estetyka jest fajna, ładne wcięcia, cytaty, filmy, połyka się stronę oczami, od razu wie się gdzie szukać tego co nas interesuje. Użytkownik mimo tego, że jest tam po raz pierwszy czuje się bardziej swobodnie niż podczas 3548799 wejścia na choćby gazeta.pl. Z koncertu życzeń to tylko proszę o stronę mobilną i/lub responsywną. A dla tych, którym strona główna może wydawać się męcząca, to jednak chciałbym poradzić, że serwis działa jako dziennik(?) więc niusy szybko się nie zmienią i nie zgubimy tropu.

System komentarzy należy do twarzoksiążki wzbudziło to pewne kontrowersje, w sumie mimo tego, że mam tam konto, to tez jakoś nie jestem przekonany, choć jak rozumiemy: mniejsza anonimowość i w sumie niebawem ponoć aż miliard osób będzie miało tam konto, czyli można się pokusić.

Nie, nie miliard Polaków…

Tomkowi Lisowi udało się zebrać kwiat polskiej sceny politycznej, sportowej, ekonomicznej i rozrywkowej. Jak wspomniałem wyżej mamy szansę nie tylko poczytać naszych ulubieńców, ale też poznać nowe osoby. I tak właśnie odnosząc się do tytułu wpisu, były to moje pierwsze słowa kiedy zobaczyłem listę blogerów, gdyż owa pani Natalia także współtworzy ten serwis. Nie, nie śledzę polskiej muzyki popularnej, odkąd muzyczne stacje telewizyjne przekształciły się w kamasutrę reality show dla głupich współczesnych dzieci, puszczając raz na dwie godziny jakiś teledysk, a także odkąd powstał kanał ESKA TV. Tyle.
A pierwszy raz, przez co mi jest mi bardzo wstyd, o bohaterce tego wpisu dowiedziałem się z pewnego wykopkowego serwisu, gdzie była długonogim dodatkiem do DJ’a bez kabli. Jest mi wstyd, gdyż jak przejrzałem Internet okazało się, że jest to Beata Kozidrak naszych czasów (która dodatkowo dużo pisze), lecz kiedy chciałem posłuchać tego fenomenalnego wokalu o którym piszą ludzie w wielu komentarzach to YouTube mi się zepsuł i nie było mi dane. Przepraszam.

Może jednak Wam się nie zepsuje i kto nie zna ten pozna fenomen dzisiejszej polskiej muzyki.
W ten oto radosny sposób kończę lekkie na temat NaTemat.pl. Poczytajcie, poznajcie, wyciągnijcie wnioski, może znajdziecie coś dla siebie, a wierzę że na pewno coś się znajdzie, mocno dopinguje.

A na koniec, muzyczka:

Podziel się:

Piotr Siwiński

Nieprzyzwoicie uprzejmy aluzjonista, kąśliwy romantyk w rogowych okularach, który rzucił palenie, chory na twórstwo wszelakie - nie szczędzi sobie niczego. Nie zaczepiać, nie pytać, nie deptać dywanów i trawników.

komentarz do “Kim do cholery jest Natalia Lesz? – czyli NaTemat.pl”:

  1. newman pisze:

    Przeczytałem kilka artykułów z tego serwisu i muszę przyznać że treści są bardzo dobrze podane, czyta się przyjemnie, nie męcząc się przy tym. Interlinia, wielkość i rodzaj fontów, długość linii – to wszystko jest przemyślane.
    Jest to jakiś powiew „inności”, życzę im jak najlepiej, ale obawiam się, że po początkowym „WOW” pierwsza fala przejdzie, a aktywność tej armii blogerów będzie zanikać …nie wiem czy to pesymizm czy realizm ;-)

Machnij komentarzem.