Kiedy siedzę nad morzem i wodzę swoje smutne myśli szlakiem lotów mew, sięgam całym sercem do rzeczy ulotnych, wspomnień potarganych czułościami najmniejszymi, które mnie tworzą. Wiem, że nie sięgnę tak daleko, jak serce drugiej osoby…moje oczy kupują każdą nadzieję powrotu na zgubne bezdroża bezsensownych namiętności… Każdy to wie i rozsadek wrzeszczy – koło musi się zamknąć, by nie utracić sensu spełnienia i przeznaczenia pełni…ale zbyt młoda jest cisza na ból. Jeszcze zbyt młoda. W rozkruszonej morskości powietrza zaciągam się głęboko lotem mew… niedotykalnym… Zamaczam usta w wieczorze, w Twojej lampce wina…
Nowy hicior, czyżby moja prośba o bardziej hardcorowego reżysera została wysłuchana? I czy przypadkiem nie jest to Rocco Siffredi?
Tak czy siak, z jednej skrajności w drugą. Aż jestem ciekaw kto by się teraz najbardziej nudził na seansie i czekał na tzw. „cycki” by się nacieszyć fabułą w pełni. ;)