Proces tworzenia nowego człowieka został niesamowicie źle pomyślany, ba natura kompletnie fatalnie dobrała aktorów.
Same określenia:
-ciężarna – no coś tej kobiecie ciąży, jest jej ciężko
-brzemienna – nosi jakieś brzemię.
Jedynymi godnymi określeniami dla mnie to:
-przy nadziei
-w odmiennym stanie…o tak, jest to zdecydowanie odmienny stan zarówno psychiczny, jak i fizyczny i przy tej terminologii zostanę.
Jedyną rzeczą, jaka jest pozytywna w całym procesie tworzenia, to seks. Tu oboje rodzice mają tę samą przyjemność w poczęciu maleństwa.
A reszta?
Fatalna!
Cała reszta spoczywa w kobiecie.
Zmiany w ciele: rosnący brzuch, rozstępy (Boże chroń!), bolące piersi (rozstępy – Boże chroń!), zmiany nastrojów, mdłości (całodobowe), wciąż pełen pęcherz, permanentne zmęczenie, ciągły głód przy jednoczesnym wstręcie do jedzenia (w normalnym stanie kocham jeść w tej chwili na myśl o jedzeniu dostaję dreszczy i wszystko podchodzi do gardła), zasapywanie się przy byle czynności, zawroty głowy. Podobno kopanie po narządach wewnętrznych też nie należy do przyjemnych (O! Rusza się!) ale tego jeszcze nie komentuję.
Poród – potworny ból, nacięcie, rana, gojenie.
Za twierdzenie, że „ciąża, to najpiękniejszy okres w życiu kobiety” mam ochotę bić i wzbudza we mnie agresję.
Jakkolwiek Tatuś cieszy się i jakkolwiek kocha Mamę i stara się z nią solidaryzować, to nie wierzę, że nie przychodzi czas, kiedy ma dość i jest zły (nie pokaże ale ja nie uwierzę). Dość zachcianek i chimeryczności i odpowiedzi na wszystko : nie, bo jest mi nie dobrze, słabo, itp.
To wszystko powinno być sprawiedliwiej podzielone. Również ze względu na stan psychiczny Tatusia.
Z racji budowy można pogodzić się, że to nowe życie rośnie w kobiecie, trudno. Ale już dolegliwości niech spadną na faceta, przecież i on jest rodzicem. Jego potomek rośnie w łonie ukochanej. Prawda?
Wykluczyłoby to również kwestię wątpliwego ojcostwa. Ha! Prawda?
Proste: pani rośnie brzuszek (rozstępy- Boże chroń!) a pan ma dolegliwości.
Poród: pani prze i wypycha dziecię na świat a pan znosi katusze bólów porodowych.
I jakaż wówczas byłaby symbioza w tworzeniu Nowego Życia !
Wspomniałam już, ze „stan odmienny” jest również stanem psychicznym więc proszę zrzucić owy wywód na karb tego stanu.
Jednak pięknie jest nosić pod sercem coś, co jest częścią dwóch osób. Kopię nas samych. Oby z samych zalet ulepioną. :)
Do pozytywnych nazw, nim akcent nazewnictwa padła na: ciąża :|, funkcjonowała jeszcze jedna nazwa pełna nadziei – być w stanie błogosławionym. Czyli być w sytuacji, w której de facto otrzymuje się łaskę Kogoś większego, w sytuacji, która będzie czymś większym, przekraczającym obecne wszelkie odmienności stanu i trud… W sytuacji, gdy Ktoś pobłogosławił ten czas – dając go i będąc „w pobliżu”, by móc i Jego zaangażować, i na Niego przerzucać troski tego czasu.
Dziękuję :) Piękne.