Kategorie: na pigulebezpośrednik

…We catch the last bus home…

Człowiek siedzący w wilgotnym pokoju ma tylko jedną myśl. „Dlaczego?”. Albo nie. Zacznijmy jeszcze raz. Bo przypuszczalnie ludziom siedzącym w wilgotnych pomieszczeniach przychodzą do głowy różne myśli… no cóż.. może tak.. Kiedy wracam do swojego starego domu zawsze panuje tam cholerna wilgoć… ale nie ta, od której człowiek marźnie. Ta jest ciepła, stęchła i obezwładniająca. Wyłania się ze zniszczonych zielonych tapet. Dlaczego wszystko w moim starym pokoju jest utrzymane w kolorze zielonym? Nawet ta kanapa. Jedyny mebel. Siadam na niej instynktownie, czuje jak moje ubranie powoli przesiąka jej wilgocią, powietrze jest ciężkie, trudno się oddycha. Dlaczego wracam do tego domu? Dlaczego nigdy go nie sprzedałem, nie wyremontowałem, nie spaliłem. Gubiłem w życiu prawie wszystko, pieniądze, czapki, dokumenty, znajomych, miłości większe i mniejsze, ale nigdy nie mogłem zgubić kluczy do jego drzwi. Siadam w nim zawsze w ten sam sposób i zawsze zadaje to samo pytanie – dlaczego? Dlaczego tu przyszedłem i siadłem w ten sam sposób, dlaczego znowu przekręcając klucz miałem nadzieję, że tym razem poczuje zapach kwitnących w ogrodzie drzew owocowych.. że jakiś mały kurdupel podbiegnie i powie „robimy wojnę w lesie, bierz tarcze, a ja nazbieram szyszek”.

Nic nowego ci nie powiem, odpowiedź znajdziesz w każdym prawie senniku. Na niepowodzenia reagujesz ucieczką. Szukasz schronienia w dzieciństwie, okresie pozbawionym zmartwień i decyzji, starasz się przenieść go do współczesności. Ale tamten świat już nie istnieje. Nie ma go. Dziwie się nawet, że przechodzisz przez te drzwi, powinny być dla ciebie za małe. To nie jest już Twój dom, opuściłeś go wiele lat temu i nigdy nie wróciłeś na czas. Przez te lata mieszkało w nim wielu. Patrząc na horyzont wierzyłeś, że czeka na Ciebie, aż wrócisz i podlejesz kwiatki, skosisz strawę i wypełnisz jego przestrzeń gwizdem gotującej się wody. Domy jednak nie czekają. Wracasz do niego i nie możesz uwierzyć w to, co widzisz. Wychodzisz i wracasz jakby to mogło coś zmienić, jakby ilość powrotów mogła kiedyś zatrzeć wszystkie dni, w których zabrakło Twojego klucza otwierającego drzwi. Przeceniłeś świat, on jest trochę bardziej zwykły niż czasem nam się wydaje. Dobrze wiem jak to wszystko działa, sama mnie przecież uczyłaś, ale czasem tak przyjemnie jest oszukać samego siebie. To jedyny rodzaj kłamstwa przy którym nie protestuje sumienie. Tak jak zawsze kiedy do Ciebie przychodzę bawię się tymi śmiesznymi włącznikami światła, mając nadzieję, że kiedyś zadziałają, Ty nie będziesz moim snem, a ja nie będę więcej budził się na tej zatęchłej kanapie.

Podziel się:

Machnij komentarzem.