…bo życie dorosłe jest tak naszpikowane „normalnością”. Dlatego mam tyle torebek a w nich kieszonki i przegródki…jak makijaż, co rano upycham w nich asortyment zasłaniający moje ja. Otoczenie wymusza zachowania a ja jestem dzielnie przygotowana…sumiennie. Nie zaskoczy mnie nic… Uśmiech- proszę bardzo. Szaleństwo…jest i ono. Rozsądek – ależ oczywiście… nooo… i pełno dobrych rad…życzliwych słów. Lojalność, oddanie…wierność… Wszystko jest…
I tylko nie mogę się czasem doczekać, kiedy wrócę do domu…zostawię torebkę w szafie…
Zamknę ją, upchnę i wejdę do pokoju…
Tylko…gdzie ON wtedy jest, kiedy jestem zupełnie bezbronna ?
Kategorie: osadbezpośrednik
A gdyby tak nieubraną wyskoczyć na bosaka, na chodnik i poczuć jak stópki pali?
Gdyby przybebnic innym prawdą w twarz – jak patelnią, nie bronic się, nie zastawiać, nie spełniać wymagań, nie uśmiechać gdy boli?
Ale tez nie buntować, nie złościć i nie wymagać niczego od nikogo. Wyjść ze swojej obórki, opuścić bezpieczny ogródek schematów…
W deszczu noszący ubranie moknie najbardziej.