Kategorie: muzykaTagi: , , , bezpośrednik

Thesis – Z dnia na dzień na gorsze – muzycznie spoko

Thesis – Z dnia na dzień na gorsze – muzycznie spoko

Generalnie jest teraz tak , że rodzime zespoły nam pięknie wyrastają jak grzyby po deszczu, generalnie cieszymy się mocno z tego powodu bo i nie tylko mamy rozkwit różnych hybryd elektronicznych ale także tzw. rocku progresywnego. I o tym drugim, po długiej recenzyjnej przerwie, będziemy dzisiaj czytać. A na ruszt wziąłem zespół z Warszawy, a jakże, nosi on nazwę Thesis i będzie nas karmił długimi utworami, w których złośliwie będziemy w stanie odkryć co, lub kto mógłby być inspiracją. Zatem jedziemy!

Jedno Słowo, dziesięć minut, otwiera bardzo soczyście cały album, kiedy pierwszy raz go odsłuchiwałem, a było to w samochodzie, nie ukrywałem dobrego wrażenia reagując na co niektóre dźwięki, a dobra konstrukcja melodii waliła mocno po głośnikach. Nie wiem dlaczego po usłyszeniu wokalu pierwszym moim skojarzeniem był zespół Hunter, może przez mocno wyraźną barwę, trochę ciepłą, ale nadającą klimat. No i słowa, niezłe, sami stwierdzicie po przesłuchaniu.

Zespół istnieje od 2007 roku, z zaczerpniętych źródeł dowiedziałem się, że jest to na prawdę najlepszy ich album, niestety w tej kwestii nic nie powiem, gdyż skoro jest słyszalna wyraźna różnica, to nie będę zatruwał sobie uszu. Jak ponoć co się zobaczyło to nie da się odwidzieć, to co się usłyszało nie da się odsłyszeć zapewne także. I tu się zgodzę, że muzyka na prawdę na mega wysokim poziomie, instrumentalia i trąbka, którą ekscytują się wszyscy recenzenci, powodują i moją ekscytacje. Wow. Muzyka balansuje nastrojami, jest żywa, zmienia się, nie są to jakieś puste akordy, gratulacje za zmysł i miks na pewno.

thesis_band

I tutaj bym mógł zakończyć moją recenzję… gdyż…

Dla mnie osobiście mogłaby być to tylko płyta instrumentalna. Jak Jedno Słowo nadaje fajny klimat, czy utwór Ze Szkła, to rozważania o wierze, w reszcie utworów trochę nie wyszło. Pewnie jest to wina wielkich haseł, miałoby się wrażenie, tylko dla jakiegoś dziwnego podsycenia utworu, którego akurat już podsycać nie trzeba. Kwestie o sprzedawaniu duszy, czy o nieobecności Boga, mogłyby być Tuwimem, a stały się  delikatnie mówiąc P. Coelho w gimnazjalnych rozważaniach o sensie życia. Panowie wzięli sobie trudny materiał na teksty, rozważania o wierze, i nie wybrnęli z niego, zbyt dużą ilością skrótów myślowych oraz dziwną i wyczuwalną (może nie specjalnie) inspiracją Toolem. I byłoby spoko, gdyby nie wokal, który do inspiracji Toolem jak najbardziej nie pasuje, a zdaje egzamin właśnie w balladach Jedno Słowo Ze Szkła.

Przy okazji, zbyt bardzo depresyjnie, teksty trochę dobijają i właśnie przez te niektóre poślizgi sprawiają, że tkwi się w tym dole bardzo. I jak ktoś przyrównał do Comy, to jednak lirycznie jeszcze długa droga do wzbudzenia refleksji. Teraz jest dziwnie.

Wierzę, że kolejny album będzie doszlifowany tekstowo, że teksty będą pasować do wokalu, że będzie to prawdziwy psychedelic progressive rock, i nie będą depresyjne i dołujące, nie będą posiadały wydumanych fraz, ale wykorzystany zostanie ten czas w długich utworach na coś niezłego. Czego życzę autorom, a muzykom powiem tylko: nie zmieniajcie się.

 

foto: facebook

Podziel się:

Piotr Siwiński

Nieprzyzwoicie uprzejmy aluzjonista, kąśliwy romantyk w rogowych okularach, który rzucił palenie, chory na twórstwo wszelakie - nie szczędzi sobie niczego. Nie zaczepiać, nie pytać, nie deptać dywanów i trawników.

Machnij komentarzem.