Jakie są najlepsze warsztaty taneczne w Polsce?
Warsztatów jest wiele – najwięcej oferuje stolyca, ale każde większe miasto rezerwuje sobie jakąś datę, która staje się wizytówką warsztatowo-taneczną. Jako taneczny freak wiem coś na ten temat.
Dlaczego więc najlepiej wspominam warsztaty taneczne w tak małej (choć uroczej) miejscowości jak Połczyn Zdrój? Bo to najlepsze – Ogólnopolskie Warsztaty Tańca Współczesnego!
Odpowiedź można zawrzeć w dwóch słowach: ludzie i oszczędności.
Zacznę od tego pierwszego. Bo ludzie tworzą atmosferę wydarzenia i miejsca. Od ludzi wiele zależy, prawie wszystko. Będąc scenicznym zwierzęciem, wiele razy pisałam o wspólnej energii, czy nadawaniu na tych samych falach. W Połczynie miałam wrażenie, że całe miasto nadaje na tej samej częstotliwości, która przesyca każdą minutę spędzoną na nie zawsze dobrze przystosowanych salach do ćwiczeń. Ale ludzie wszystko rekompensowali.
I do tego to miejsce – małe miasteczko tętniące życiem w ciągu tych dwóch tygodni. Tak najlepiej mogłam się zdystansować do otaczającego mnie na co dzień świata. Bez wyścigu szczurów, beż zrzędliwych klientów, bez aroganckich uśmiechów na moje taneczne wybryki.
Zamknięci w jeden sali w szkole byliśmy bardziej otwarci na otaczającą rzeczywistość. Dzięki czemu mogłam brać każdy dzień otwartymi garściami i gromadzić w umyśle tylko niezbędne mi informacje. A informacji nam pedagodzy nie żałowali. Codzienna dawka tańca, choreografii, improwizacji, aktorstwa, rozciągania, psychoterapii ruchem – każdy mógł znaleźć to, co go najbardziej kręci.
A do tego dopełnienie każdego wieczoru – imprezami, wykładami, filmami, jamami czy po prostu chwilą na kontemplację – zamykało każdy dzień w całość. Zupełnie jak zapisana strona w dzienniku – każdy dzień czekał na następną. Moje tabula rasa były zapisane drobnym druczkiem po same brzegi.
Koniecznie trzeba pogratulować organizatorom, gdyż tegoroczny warsztat spełnił moje wszystkie oczekiwania. Świetnie spędzony czas na zajęciach, ścieżki tematyczne, lekcje otwarte, zajęcia weekendowe… Nie próżnowali, żeby zapewnić nam-warsztatowiczom dużo potu, ale też uśmiechu.
I tak, mogłabym pisać, że spanie na karimacie jest niewygodne, nie wszystkie sale były dobrze wyposażone i przygotowane do zajęć ruchowych, a klub festiwalowy był daleko. Ale to nie miało znaczenia. Ja na pewno za rok tu wrócę!
A co do oszczędności – bardzo mnie ucieszyło, że za tygodniowy warsztat zapłaciłam tyle ile za weekendowy we wspomnianej wcześniej przeze mnie stolicy. I choć pewnie wiele osób by ze mną polemizowało, co do wartości odebranych z różnych miejsc, dla mnie był to najlepiej spędzony czas w te wakacje.