Kto nie wie co to jest Jamendo?
Ha, byliście sprytni i kliknęliście link. Ale samo kliknięcie zbyt dużo nie mówi. Otóż, trzeba przysiąść na chwilkę i posłuchać.
Ale czego? – zapyta pewnie ktoś. Mój drogi, w pewnym sensie darmowej muzyki, muzyki którą możesz pobrać, załadować na swój odtwarzacz mp3, słuchać do woli i co najlepsze: wysłać linka znajomym, by posłuchali razem z Tobą.
Niemożliwe? W czasach kiedy walczymy z ACTA, kiedy ZAiKS i MPAA pchają nam się drzwiami i oknami?
Możliwe jak najbardziej i to już od dawna!
Tylko drogi słuchaczu musisz wiedzieć, że na Jamendo nie znajdziesz prawie wcale muzyki jaką znasz z telewizji, radia i gazet, muzyki tzw. popularnej. Zapytasz zatem jaką? Otóż, taką o jakiej jeszcze nie słyszałeś i zapewne długo nie usłyszysz. Serwis skupia artystów niezależnych i w pewnym sensie zależnych, muzyka udostępniana jest w większości na licencji Creative Commons, dzięki czemu możesz słuchać i dzielić się muzyką do woli. A jest w czym przebierać – wszystkie gatunki muzyczne i artyści z całego świata, kilkaset tysięcy albumów, nic więcej nie trzeba dodawać. Polscy artyści też tam są, a co lepsze udało mi się dogrzebać nawet do EPki FlyKKiller (Pati Yang i Stephen Hilton). Przeszukiwanie serwisu i słuchanie czegoś nowego może skraść nam serce, jeżeli na samym początku nie zrezygnujemy i nie wrócimy do naszej ulubionej, komercyjnej, stacji radiowej.
Dodatkowym atutem jak i wielką pomocą jest wyszukiwarka, która po wpisaniu znanego wszech i wobec artysty wyszuka nam wszystkich artystów grających podobnie i uwaga… trafia dobrze.
Oczywiście artyści i muzyka są chronieni prawem, a utwory posiadają licencję i w większości przypadków warunki (płatne) do zastosowań komercyjnych. Ale o tym najlepiej dowiecie się na pospolitym FAQ Jamendo.
Kończąc ten długi wstęp do całości, zachęcam was do przeszukiwania i wspierania serwisu Jamendo, a ja postaram się tam co tydzień wynaleźć perełkę i przedstawić na łamach NN, z różnych gatunków, klimatów i planet.
Elle Lefant
Na pierwszy ogień idzie zespół z Nowego Yorku, Elle Lefant, ona i on – czyli Nijae Draine i Max Hershenow – grający muzykę lekką i przyjemną na każdą okazję. A w szczególności w zimowe wieczory. Zespół, który potraktowałem jako odkrycie zeszłego roku (2011), którego muzyka złośliwie wpada w ucho i rusza nie tylko nóżką. A gatunek pod jakim się podpisują to Indie Pop.
Pani o magnetycznym głosie, Nijae, pisze teksty i dodatkowo pomagają jej w tym fast foody, a co najlepsze pogrywa na banjo.
Pan, którego głosu nie usłyszymy, Max, gra na pianinie, zajmuje się choreografią i dba o to by wszystko brzmiało jak należy.
Dość czytania, to trzeba usłyszeć:
Jeżeli wpadło w ucho to album można pobrać z tego miejsca. A ja zapraszam już niebawem do poznania nowego artysty chowającego się w muzycznej dżungli Jamendo, a dodam tylko, że jest to Polak.
Trochę linków: