Gdyby jakiś czas temu ktoś zapytał: czy kiedyś usłyszę nowy, koszerny jazz? – odpowiedziałbym przecząco, rzucając coś o nu jazzowym Skalpelu. Teraz już bym nie zaprzeczył, kiedy to od informacji o koncercie aż do utonięcia, dosłownie utonięcia, w albumie Śmierć w miękkim futerku, zespół Niechęć otworzył we mnie, szczelnie już zamknięte od pewnego czasu szafeczki z trąbeczkami, jam session, wypełnione dymem i wirującym szaleństwem. Oto Niechęć moi mili, zespół polski, jazzowy i jedyny na te czasy!