(hołd ukryty w kiczu, oddany artystom nurtu własnego)
PDF
I.
– Pani Agnieszko, nie mogę się na to zgodzić, socrealizm skończył się prawie dwadzieścia lat temu!! – mówił uniesionym głosem, zgarbiony człowieczek w poklejonych taśmą okularach, o ksywce operacyjnej Producent Marek – Nie wystarczy pani lustracja? Szopka w wiadomościach, pyskówki Olejnikowej i te brudne taśmy polityczaków? Pani Agnieszko, litości, bohater z czasów PRL, dlaczego?
– Bo Producencie Marek przyczynił się on dla sztuki, bo jest poetą, który zniżył się by być, by żyć, do roli ZOMO, bo Kikut to zapomniany awangardowy bohater, któremu podobno nawet pomnik postawiono!! Czy te argumenty nie przemawiają do pana? – ciągnęła uniesiony ton Agnieszka, 24 lata, blondynka, podziurkowane uszy z kilogramem kolczyków, które są pozostałością po okresie buntu, który nieestetycznie został już na stałe w umyśle przyszłej pani redaktor. – Marceli Kikut, Marceli Kikut, Producencie Marek, upadek, wzlot i upadek, to się sprzeda! – nalegała.
– No dobra! Ale chcę być informowany o wszystkim, każdym pani kroku, każdym skręconym materiale. Ma pani taśmy, ma pani operatora, dźwiękowca i miesiąc na to, aby materiał leżał na moim biurku.
– Jednak jest w panu serce, obiecuje, że materiał będzie gorący i najlepszy! – w podskoku, spowodowanym euforią, która nie często objawia się w tym typie kobiety, pocałowała garb Producenta Marka i zrobiła dyskretny „w tył zwrot”.
– Pani Agnieszko, jeszcze jedno! Niech pani zacznie od starej Sieczakowej, mieszkał u niej jakiś czas zanim wstąpił do ZOMO. Ona ma zapewne jakieś kierunkowe do niego, bo jak pani pewnie wie, słuch o nim zaginął grubo siedem lat temu!! Adres będzie miał operator..
Czytaj więcej »