Upadki się zdarzają. Upadki z wysoka czasami są mniej bolesne niż te z bardzo niska, z krawężnika naszej moralności, gdyż z takiego niespodziewanego szoku można dostać czkawki, która potrafi męczyć cholernie długo.
Czytaj więcej »
Najlepsza…
Jasny i piękny jest ten świat. Jasny i piękny o poranku, a gdy wszystko jest takie cudowne, to można przeczuwać, że jednak wieczór może być całkiem inny. I jest.
Dzisiaj nie przyszła, najlepsza kobieta co pieprzy się tylko z najlepszymi. A była tutaj, zawsze kiedy ja byłem i tańczyła gładko, swobodnie, w swoim rytmie w swoim świecie. W jakiś niepojęty sposób wpuszczała mnie do niego, wysyłając uśmiech co jakiś czas. Wiem, że był do mnie, gdyż za mną tylko butelki, nalewaki i obleśny barman. Do niego to raczej nie było, gdyż jego obleśność przekraczała wszelkie granice i w tym kubiźmie jego wyglądu oczy pokryte były tłuszczem spływającym z czoła. Nie widział, nie odwzajemniał, nic nie czuł. Wiem, że to było do mnie, bo się znaliśmy, tylko skąd?
Czytaj więcej »
Bławatek.
Kiedy przyjdziesz, zapukasz.
Zrobisz to cicho, wraz ze swoją wrodzoną czułością i delikatnością, której tak wielu nienawidzi. Zapukasz, poczekasz, aż drzwi się uchylą.
Otworzę, usłyszę i otworzę.
Będziesz miała łzy w oczach i stać będziesz bez ruchu, czekając jakby na pozwolenie, stać będziesz chwilę, potem wejdziesz i przywitasz. Bez słowa, bez zbędnych gestów, przywitasz i wejdziesz dalej.
Tam będą stały kawa i herbata na stole. Herbata jaką lubisz, różana, w filiżance z pękniętym uchem, co wspomnienia tylko przywołuje, a słuchać już nie potrafi. Obok filiżanki łyżeczka, czekająca na twoją delikatną dłoń i cukiernica.
Kiedy przyjdziesz, ja zdejmę ci płaszczyk i powieszę na kołku, podejdę delikatnie i poprowadzę do miejsca w którym usiądziesz, poczujesz znowu jak u siebie. Nic nie będę przynosił, gdyż wszystko już gotowe.
Spojrzę na ciebie.
Ty spojrzysz na mnie.
Kiedy przyjdziesz, ten stary zegar co zatrzymywał się wiele razy, te lata temu, znów się zatrzyma, pozwoli zapomnieć, po raz kolejny, pozwoli zbliżyć, dotknąć, da czas na otarcie łez.
Ja nie będę pamiętał.
Ty będziesz zapominać.
I już na tę chwilę, chwileczkę, utopimy naszą namiętność w ustach, nie będziesz siedzieć i czuć znowu jak u siebie, gdyż jesteś w domu, kiedy przyjdziesz. Słońce zajdzie w swojej krwistości, a my, jedno, zamkniemy kolejny rozdział niepamiętnej historii.
Kiedy przyjdziesz, będzie lato, zapach bzu, koszonej trawy i twojej skóry uspokoją nerwy a dreszcze już nie z lęku, tylko z naszych ciał wypływać będą. Wszystko się zmieni, kiedy przyjdziesz.
Za oknem burza.
Prąd, ktoś o nim już dawno zapomniał. Herbata zimna już, kawa wylana, na cukiernicy pajęczyna, pająka, co już przestał tu zaglądać.
Dreszcz.
Ściana zimna, z plamą po kawie na swojej szarej sukni, ręce wyciąga.
Kiedy przyjdziesz?