Semper in corde meo „Jozin”

Twoje słowa zawierają dużo liter…moje ogrom treści…
Już dawno nauczyłam się Ciebie czytać…nawet to, co ukrywasz między wierszami…
A Ty dopiero odkrywasz, że międzywiersze istnieją…a pomiędzy nimi jestem ja…
Jest taka opowieść, że za każdym razem, gdy się z kimś rozstajesz, zostawiasz u tego kogoś kawałek swojej duszy. A ten ból wyciskający łzy…to jest brak tego kawałka.
Boli, bo jest u kogoś innego.
Czasem widać te kawałki na różnych ludziach, jako takie małe niebieskie światełka.
Kawałki dusz ludzi, którzy Cię kochają…

Torebka…

…bo życie dorosłe jest tak naszpikowane „normalnością”. Dlatego mam tyle torebek a w nich kieszonki i przegródki…jak makijaż, co rano upycham w nich asortyment zasłaniający moje ja. Otoczenie wymusza zachowania a ja jestem dzielnie przygotowana…sumiennie. Nie zaskoczy mnie nic… Uśmiech- proszę bardzo. Szaleństwo…jest i ono. Rozsądek – ależ oczywiście… nooo… i pełno dobrych rad…życzliwych słów. Lojalność, oddanie…wierność… Wszystko jest…
I tylko nie mogę się czasem doczekać, kiedy wrócę do domu…zostawię torebkę w szafie…
Zamknę ją, upchnę i wejdę do pokoju…
Tylko…gdzie ON wtedy jest, kiedy jestem zupełnie bezbronna ?

Irritus.

A na fotelu siedzi Ona, zdegustowana i rozczarowana, siedzi ona i nie chce patrzeć, w oczy patrzeć, które widziały, na ręce patrzeć, które dotykały, na człowieka patrzeć, którego kochała.
Siedzi zdegustowana na fotelu.

A On stoi przed nią, zdegustowany i rozczarowany, stoi i nie chce czuć, zapachu czuć, który podniecał, dotyku czuć, elektrycznego, jej bliskości czuć, bezpieczeństwa.
Stoi zdegustowany przed nią.

Kocham Cię – nie mówi Ona.
Kocham Cię – nie odpowiada On.

A Ona leży wtulona, w przeszłość utraconą i uczucia zgubione, ma łzy w oczach, co już nie chcą patrzeć i pustkę w sercu co już bije egoistycznie, dla siebie samego.
Milczy, bo milczeć wypada, gdy słowa stracone, sensu nabrały.

A On pije, na umór pije, zamknięty w pokoju niespełnionych marzeń i pustych nadziei, sam jeden, sam tylko ze szklanką w szorstkiej dłoni, co kiedyś tak dotykała namiętnie, sam tylko z butelką na stole, co wytrzymywać musiał temperamentną namiętność.
Milczy, bo milczeć wypada, gdy słowa z trzeźwości wyjałowione, sensu nabrały.

Kocham Cię – nie powiedziała Ona.
Kocham Cię – nie odpowiedział On.

Cisza wypełnia pustkę istnienia, kiedy wypala się wszystko to, co się kiedyś zrodziło z cierpienia, by słodko zakończyć żywot swój.

Memory..?

Na skraju ust wciąż czuję smak zaparzanych dni, sączę z nich ciepło i lepką namiętność…napawam się smakiem, zamykam oczy i drżę ze strachu…

Wariatka…

Wariatek się nie kocha – dla nich traci się chwilowo głowę, ponieważ im potrzeba człowieka z nieuleczalną chorobą duszy. Z dokładnie tak samo chorą duszą, jak ich własne. Kogoś, kogo nie będzie odurzał tlen którym oddycha…Ktoś, kto się tym tlenem zachłyśnie i odetchnie głęboko do obłędu…

Apetyt

Zawsze gdy życie dotyka mnie tracę apetyt. Czuję osobliwy, metaliczny smak w ustach i wiem, że nie mam ochoty na kolejny kęs. Przeglądając się w kałużach czuję jak żoładek się kurczy. Oczyszczający rzyg sprawia, że odruchowo wycieram usta. Tak właśnie pachniesz…

Tort

Kroję tort. Nie zastanawiam sie jakiego smaku. Wygląda podle. Na tyle podle, że w zasadzie się domyślam czym jest. Bezkształtny, ale nie bezbarwny – każda rzecz ma przecież jakiś kolor.

Wiem jednak jak smakuje – sam go stworzyłem. No koniec ozdobiłem. Figurka znaleziona w garażu tkwi na szczycie jak pochodnia statuy z juesej.

Samo życie, jak sądzę. I ty wiesz jak ten tort smakuje…

Najlepsza…

Jasny i piękny jest ten  świat. Jasny i piękny o poranku, a gdy wszystko jest takie cudowne, to można przeczuwać, że jednak wieczór może być całkiem inny. I jest.

Dzisiaj nie przyszła, najlepsza kobieta co pieprzy się tylko z najlepszymi. A była tutaj, zawsze kiedy ja byłem i tańczyła gładko, swobodnie, w swoim rytmie w swoim świecie. W jakiś niepojęty sposób wpuszczała mnie do niego, wysyłając uśmiech co jakiś czas. Wiem, że był do mnie, gdyż za mną tylko butelki, nalewaki i obleśny barman. Do niego to raczej nie było, gdyż jego obleśność przekraczała wszelkie granice i w tym kubiźmie jego wyglądu oczy pokryte były tłuszczem spływającym z czoła. Nie widział, nie odwzajemniał, nic nie czuł. Wiem, że to było do mnie, bo się znaliśmy, tylko skąd?
Czytaj więcej »

Szmaty…

Ludzkie szmaty… wycierają się w ludzi nabierając ich zapachu, próbują wkradać się w ich życie pocierając się o uczucia innych….wchłaniając emocje…kradnąc to, co według nich jest wartościowe…. trą się, chłoną….pochłaniają… nasiąkają normalnością….

Ciężko uniknąć ludzkich szmat….. przepełnione pozytywnymi zachowaniami, pięknymi emocjami, reakcjami innych… wkradają się nie postrzeżenie w nasz świat… świat naszych wrażliwości… i wycierają się….wykorzystują… przesiąkają, kradną, niszczą….

Ale to tylko szmaty…. w końcu znajda się tam, gdzie ich miejsce…. w mroku samolubności, samotności.. w mroku własnych lęków…same…opuszczone…

Zostanie im tylko bolesne wspomnienie smaku szczęścia ludzi spotkanych kiedyś po drodze….szepty, szepty, szepty….

Te zapachy wtarte w siebie staną się ich przekleństwem i karą…swoistą „trwałością pamięci”…