Marcin Świetlicki od wielu lat pozostaje niekwestionowanym bohaterem sceny poetyckiej i rockowej, każdą kolejną książką potwierdzając wybitny talent. Świetlicki opisuje rzeczywistość przepełnioną produktami kultury masowej, a głównym tematem jego poezji pozostaje sprzeciw wobec pospolitości życia. W Muzyce środka, najnowszym tomie swoich wierszy, Świetlicki wydobywa z poezji czułe i delikatne tony. Poczucie wyobcowania starannie równoważy autoironią, natomiast tandetna codzienność jest dla niego źródłem refleksji o przypadkowości i przemijalności życia. Nowy zbiór zawiera formalnie dopracowane i różnorodne utwory: aforyzmy, wiersze wykorzystujące zagadki i zabawy słowne, piosenki i dłuższe poematy. Bohater Marcina Świetlickiego (nieprzypadkowo będący literackim autoportretem samego poety): Stara się o wiersze,/ żeby mu nie wymarzły./ Poświęca się dla nich./ Dba o to nieformalne, nieforemne państwo./ Dla niego kłamie . Muzyka rockowa i poezja są dla Świetlickiego niezastąpionymi środkami wyrażania własnych doświadczeń oraz odkrywania sensu świata.
Indios Bravos
Zespołu chyba nie muszę przedstawiać. Ostatnimi czasy, bardzo mocno zakręcił, na polskiej scenie reggae, przy okazji bez strachu eksperymentując z innymi gatunkami muzyki.
Dzisiaj trochę inaczej, gdyż nie będzie pisania o płycie, lecz o koncercie zespołu, który między innymi był zapowiedzią najnowszej płyty „Tu i teraz”, która ma się ukazać już niebawem…
Maria Peszek – Miasto Mania
Niekulturalna recenzja płyty…
Wszyscy Jesteśmy Chrystusami
Głównym motywem filmu są bolesne wspomnienia Sylwka – Syna o piciu jego Ojca – Adama. Naprzemianlegle do tego – zaczyna się w Adamie odwijać taśma własnych wspomnień, tworzących – wraz z opowiadaniem Syna – listę największych strat i ran, zadanych przez picie – sobie i bliskim. Ze wspomnień Adama wynika jeszcze coś: czarna sztafeta pokoleń. Ojciec Adama też pił i Adam poprzysiągł sobie, że nie przysporzy nigdy takiego strachu i wstydu swojemu synowi.
A jednak… Zresztą Ojciec Adama też to sobie w dzieciństwie przysięgał… Więc, czy można przerwać tą czarną sztafetę? [opis dystrybutora]… Czytaj więcej »
Marcin Świetlicki – Dwanaście
„Oto mroczny Kraków. Miasto skrywające straszne tajemnice. Na trop jednej z nich wpada dawny gwiazdor kina dziecięcego, mężczyzna przegrany, detektyw z przypadku. Nazywają go mistrzem.
W cieniu seryjnego zabójcy z przeszłości, Karola Kota, w półmroku zaułków Starego Miasta, przy fałszywych dźwiękach hejnału z wieży mariackiej zaczyna się morderczy wyścig z czasem…
Pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji (str. 167), przekonujących rysów psychologicznych (str. 61), wyrazistych postaci (str.1), znakomitych obserwacji socjologicznych (str. 95), całkowicie nieprzewidywalna (str. 181), trzymająca w napięciu (str. 103 i następne) powieść Marcina Świetlickiego „Dwanaście”.” Czytaj więcej »
Komplikowanie.
w mądrości radość
w słowie niepewność
w milczeniu wiara
w chaosie krzyk
w śmierci dotyk
w smutku przyjaciel
w miłości troska
w życiu uśmiechy
w blasku cień
w nocy księżyc
na niebie gwiazdy
taka to już mała komplikacja stworzenia…
„Nastrojenie – czwarte chlup”
Liść za liściem, wolność za więzieniem i wiara za pokutą, wszystko szare co białym być powinno.
Przyszedł, usiadł, nie rozebrał się, spojrzał i pokiwał głową, spojrzał i pokiwał palcem. Patrzał na stolik, na szklankę, patrzał na trzęsące się dłonie. Pokiwał palcem.
Czwarte chlup.
Krzesło puste, ręce jakby spokojniejsze, wiara jakby pełniejsza…
Silentium.
Nicość pięknie wygląda oświetlona nocną lampką.
Uroku dodaje jeszcze gęsty i śmierdzący dym papierosa,
bardzo niechciany,
bardzo gęsty
i bardzo śmierdzący.
Nicość lubi jak gra dla niej muzyka,
chełpi się nią,
wypełnia niczym kruchy kieliszek
mocnym alkoholem,
zimnym alkoholem,
niekoniecznie smacznym alkoholem.
Nicość lubi jak do niej się mówi,
nicość czasem milczy,
często krzyczy,
potrafi pierdolnąć!
Zawsze jest obok,
zawsze taka sama,
zawsze patrząca.
Tak. Nicość lubi patrzeć,
lubi słuchać,
lubi tęsknić.
Sztuką jest w niej się odnaleźć,
wejść na jej teren,
podeptać jej buty.
Sztuką jest zgasić tą uroczą lampkę,
wyłączyć muzykę
i zignorować krzyk,
nieznośny krzyk,
desperacki krzyk.
Cisza.
…enie
kpisz,
otwierając oczy,
gdy połykasz cały świat,
odzywasz się nieśmiało,
by śmielej wbić gwóźdź
w myśl o jedności.
Ręka na ścianie,
brak symbolu,
prócz wyciągniętego palca
w stronę perspektywy,
nie godzisz się z tym?
skwaszoną miną
otwartym okiem,
mówisz więcej niż
głosem skażonym
doświadczeniem zdarzeń.
kpisz,
mając świadomość,
że to zaraźliwe.
kpisz robaczku,
twoja postawa
krzyczy,
bijąc mnie w twarz
kpisz robaczku,
kpisz,
podnosząc kolejną
butelkę,
zadając szydercze
pytania o picie
kpisz robaczku,
kpisz,
zamykając oczy,
zostawiając mnie
z tym wszystkim,
karząc patrzeć
na wyciągnięty
palec, kpisz.
Pieprzenie (pospolite).
nie będzie hałasu,
nie będzie śpiewu,
gwaru i muzyki,
nie będziemy patrzeć,
nie będziemy widzieć,
słuchać i słyszeć,
nie będziemy
walczyć, dotykać
i gnić,
nie będziemy się
cieszyć i nie będziemy
płakać,
gdyż nie będzie
powodu do tego,
nie będzie nic,
nie będzie nas!
będą tylko słowa,
które będziemy
czytać, mówić, bełkotać
i pospolicie pieprzyć!
„Nastrojenie – trzecie chlup”
Zamknięte okno nigdy nie wróżyło nic dobrego. Majestatycznie podniesiona brew oznaczała zadumanie, zadumanie nad małym owadem próbującym wydostać się na zewnątrz, odbijającym się od szyby, nadający jakby sygnał morsem „chcę żyć, ja chcę żyć”, a może po prostu „dlaczego, kurwa, tak gęste to powietrze”? Zadumanie nad trywialnością, nad rzeczami małymi, sprawiając iż osiągały one niewyobrażalną wielkość.
Pauza.
Pada deszcz.
Trzecie „chlup”.
Grymas, brew majestatycznie opada, wszystko spowrotem robi się takie zwyczajne, krople opadają ciężko na szybę, wydając nieciekawy odgłos, owad poleciał gdzieś w głąb pokoju, fototapeta świata zwinęła się ukazując odrapane ściany… tylko jakoś tak, zamknięte okno dalej nie wróży nic dobrego…
Melancholizm.
Deszcz.
Ci sami i Ci bójcy
w dogasającym pokoju,
z niedogasającym papierosem.
Gdy brak dotyku,
gdy brak spojrzenia,
gdy szklanka kurzem zachodzi.